+bazylion punktów dla Paladyna Łowcy za poruszenie tematu, o którym chce się gadać
Czym jest cRPG? Myślę, że definicji najlepiej byłoby dopatrywać się w samej nazwie.
Przy czym o ile najważniejszy element RPGów to właśnie role-playing, czyli odgrywanie roli, o tyle nie można z tego wyłuskać żadnej zero-jedynkowej definicji. Bo jeśli uznać samą możliwość odegrania roli jako kryterium dostateczne RPG, to łapie się na to każda gra - jako gracz wcielamy się w jakąś rolę i ją odgrywamy, nie ma siły żeby było inaczej, zawsze kierujemy czyimiś poczynaniami. Przynajmniej w jakimś stopniu. Granicy, tylko że nie zarysowanej wyraźnie, lecz subiektywnej, dopatrywałbym się w jakości realizacji tego aspektu gry.
Jeśli odegranie danej roli w grze stanowi jej najważniejszy aspekt (lub jest wystarczająco dobrze rozwinięty), to możemy mówić o grze RPG. W przypadku erpegów papierowych zazwyczaj problemu z tym nie ma*, więc przyjmijmy że nie będę już dalej dopisywał "computer", domyślnie chodzi mi teraz o cRPG. Porządna gra RPG to taka, gdzie mamy spory wpływ na to nie tylko którą rolę odegramy, ale także JAK ją odegramy. Jak duży wpływ mamy na bieg wydarzeń, jakie konsekwencje mają nasze wybory - to są raczej główne kryteria oceny RPG. Jeśli możemy decydować o tym, co się wydarzy i w jaki sposób to się odbędzie, to znaczy że faktycznie jakąś rolę odgrywamy. Jeśli nie dostajemy istotnych wyborów albo nasze decyzje nie mają żadnej wagi, wówczas można stwierdzić, że to w co gramy nie do końca jest RPGiem. Mnogość sposobów, na jakie możnaby spisać historię naszego bohatera, stanowi o bogactwie odgrywanej przez nas roli. Jeśli niezależnie od naszych postępów spisana historia zawsze jest ta sama, wówczas bardziej prawdopodobnie przeszliśmy Quake'a, a nie Planescape: Torment. Wiele gier (i to każdego gatunku) daje graczowi wiele wyborów lub oferuje wiele sposobów na dokonanie postępów (popchnięcie fabuły do przodu) - jednak wiążące jest to, czy te wybory mają jakikolwiek impakt. Na przykładzie Skyrim - dokonanie wyboru między cesarskim legionem a Stormcloakami (nie każcie mi używać PL wersji -_- już wolałbym Burzopeleryny czy Sztormopłaszczki niż Gromowładnych) ma dość sporą wagę i sprawia, że faktycznie można mówić o odrębnych historiach. Dokonanie wyboru między upieczeniem sobie drożdżówki z jabłkiem i jagodzianki... no, wiadomo.
Reasumując - bogactwo wyborów i ich waga to klucz do oceny role-playingu.
* - jak Sent wspomniał, DnD ma pewne problemy z wypełnieniem swojego zadania jako system role-playing. Aczkolwiek to nadal często zależy od graczy, mistrza gry i uniwersum - te kilka czynników może się złożyć na to, czy sesja będzie przypominała zwykłą łupaninę na rzuty kośćmi i punkty (tak zwane "roll-playing", jak uszczypliwie nazywają to zwolennicy storytellingu), czy całkiem snadnie zrealizowanym role-playem. Między fabularnymi aspektami odgrywania gry RPG a mechanicznymi jej aspektami powinien być zachowany odpowiedni balans, DnD po prostu często mocno się przechyla w tą drugą stronę.
Gra jakąś łatkę przypiętą mieć musi i do jakiegoś gatunku przynajmniej z celów marketingowych ktoś ją musi przyporządkować - ale to dopiero wychodzi w praniu. Właśnie dlatego kuleje erpegowość w najnowszym Dragon Age, gdzie nasz bohater nawet nie ponosi konsekwencji za wybory podejmowane w dialogach (można jednej osobie powiedzieć że zajmuje się stanowisko A, a drugiej że stanowisko B, obie opcje dialogowe przynoszą natychmiastowy zysk w postaci punktów sympatii, a nie istnieje żaden długoterminowy efekt - ani nikt się nie zorientuje, że nakłamałeś przynajmniej jednej z nich, ani nigdzie nie będzie miał odzwierciedlenia fakt, że zajmujesz dane stanowisko, więc równie dobrze można uznać że albo nie zajmujesz go wcale, albo nie ma to kompletnie żadnego znaczenia). Właśnie też dlatego pierwszy Deus Ex ma w sobie iskrę role-playingu, bo pomimo wciąż starzejącej się mechaniki - i to dość nieskomplikowanej - można w przedstawionym świecie odegrać swoją rolę na różne sposoby, podejmując niekiedy bardzo wiążące decyzje. Nie muszę chyba dodawać, do jakiego gatunku oficjalnie należy każda z wymienionych gier.
Wybór (huh!) należy do gracza, który na dodatek wcale nie musi być świadomy tego wszystkiego, co wyżej napisałem. Jednemu wystarczy minimum w postaci trywialnych decyzji o znaczeniu głównie kosmetycznym, inny nie spocznie dopóki gra nie będzie oferować mu interesujących wyborów o dużej wadze, mających znaczący wpływ na odgrywaną historię. Tak długo, jak nie wchodzą sobie w drogę i nie próbują się zajebać przy próbach ustalenia uniwersalnej definicji RPG. Bo wszystkie popularnie stosowane kryteria (rozwój postaci, drużyna, eksploracja, bogata historia) mimo wszystko nie dotykają meritum i ani nie potwierdzają przynależności ani nie wykluczają z RPG, a jedyna miara erpegowości (jakość samego procesu odgrywania roli) pozostaje bardzo subiektywna.
Całość może podsumuję starym* przysłowiem:
"Role-playing is in the eye of the beholder"
* - a dla znawców tematu posiadającym także drugie, ironiczne dno :^)