1.docCo za historia! Zaczyna się od mazgajowatego księciunia i jego homoseksualnego życiowego partnera spoglądających na zamkowe miasteczko budzące się z ręką w nocniku na wieść o nadchodzących wrogich zastępach. Potem jest jakiś miałki dramat, nieudolne próby nadania charakteru postaciom, wyjaśnienie przyczyn konfliktu, opis wrogiej armii w sile trzystu konnych, dwustu halabardzistów, (...) i 0 dział, które wszakże i tak by nie dosięgły. Więcej nieheteronormatywnych napięć, ale zamiast gorącego obejmowania z całowaniem na blankach pod światłem księżyca dla rozładowania emocji targających dojrzewającymi chłopakami, nie dostajemy nic, przez co naprawdę nabieramy nadziei, że KHAAAAAAN przyjdzie i ukróci tę bajerę.
Następnie dostajemy jeden akapit tej słynnej bitwy. John Madden w fazie planowania, NEERańczycy atakują, jakaś akcja z flankowaniem, wkracza HUSARIA, mazgaj zwycięża. Och, zaczekajcie, było coś o pojmanym kretynie Reanie, jego bracie-bliźniaku Reonie, który w całej powiastce wypowiada dosłownie trzy kwestie... Nieważne, HUSARIA! 22/100
(W ocenie zawarte są minusy za styl, jedno czy dwa powtórzenia, różne literówki, etc.)
2.odtKonkurs na opis opisu bitwy. Chciałem tylko powiedzieć, że w moim odczuciu "Webster" to bardzo kiepskie imię dla postaci w chyba średniowiecznych realiach. Miasto zamkowe jest oblężone, nie wiadomo, o co chodzi, siły zła atakują, jest ciężko. Wtem nagle posiłki! Kto by się spodziewał! Wrogowie zostają oflankowani, do ruchu wkracza HUSARIA, ci dobrzy (czyli nasi) wydzierają zwycięstwo z paszczy porażki! Epin! Blech, ten opis jest niewiarygodnie suchy i pozbawiony detali. Nie ma w tym skrócie niczego, co zachęcałoby do opowiedzenia się za którąkolwiek ze stron. Co gorsza, wynik bitwy jest z góry znany. HUSARIA! 15/100
(Zauważyłem parę niezbyt składnie złożonych zdań i bardzo zakoliło mnie w oczy błędne użycie słowa "zmorzyć".)
Btw czy Webster zabierał się tak długo do opisu bitwy z racji bycia świniołakiem?
3.docxNiczego tak nie uwielbiam, jak szczegółowych opisów działań wojennych. Ciągnących się bez końca list drobnych szczegółów, strategicznej pornografii, rozwlekłej relacji przybliżającej, jak HUSARIA dobrych gości flankuje i rozbija w pień armię tych złych. Dlaczego? Dlaczego mi to robicie? Przebijanie się przez ten drętwy raport było prawdziwą torturą. 10/100
(Przynajmniej nie zauważyłem rażących błędów.)
4.rtfO! Eksploracja nieznanych ziem. Opowieść nie pozostawia złudzeń co do bezsensowności podziału na dobrych i złych ani nie uderza w pompatyczne tony. Gra na oczekiwaniach, przedstawiając się, jak kolejna opowieść o flankowaniu złych orków przez dobrą HUSARIĘ, gdy nagle - bęc, w prawdziwie algarothiańskim stylu zaskakuje jak wielka kula magicznego ognia z jasnego nieba. Mam problem z długością opowieści i tym, że nie bardzo byłem w stanie rozróżnić, co się dzieje na wszystkich okrętach, ale poza tym praca jest dość solidna. 53/100
(Powtórzenia, często zbyt nieformalny język jak na mój gust, itp.)
5.docxŚwięta makrelo, co do jasnej cholery się dzieje. TO jest dopiero opis bitwy! Bez nadmiernego strategizowania, choć sekcja wprowadzająca nieco nuży. Ale fragmenty przedstawiające akcję z perspektywy Siemka i Leo są pierwszorzędne. Magia, młoty, wilkołaki i wampiry, cesarscy kapłani, ciężkozbrojni, jazda (nie flankująca HUSARIA), czekający w szopach kusznicy, pogańska wiedźma... Łał. Ostatni akapit jest moim zdanie doklejony na siłę. Nawet nie wiem, o co poszło i za kogo mam trzymać kciuki, ale to mi nie przeszkadza radować się z juchy, którą ocieka każda strona. 69/100
(Parę literówek, tu i ówdzie może zbyt uarchaicznione słownictwo, system metryczny w settingu chyba okołośredniowiecznym lub wcześniejszym - bleh.)
6.docxAle sieczka. Monotonne opisy rozbite długimi ciągami dialogów. Dziesiątki nazw własnych. W pewnym momencie niby odbywa się bitwa, ale w jakiś sposób kompletnie wyleciała mi z głowy chwilę po przeczytaniu jej. Jak to możliwe, że ta historia jest tak rozczłonkowana i pokracznie opowiedziana? Zupełnie nic z tej sałatki słownej nie zrozumiałem. HUSARIAAAAA... 1/100