Po prawdzie, to samo DC musiałoby najpierw przestać podchodzić zbyt lekką ręką do tego materiału - ziemia 1, 2, 3, 53, what-ify, cyberpunki, steampunki, średniowiecza, chuje muje dzikie węże... nawet ten ich cinematic universe to jeden wielki bajzel, gdzie kolejny film może być lub nie być kontynuacją poprzedniego. Tak więc dziwny luthor w ogóle mnie nie wzrusza, bo w którejś z milionowych komiksowych iteracji pewno też już taki był lub zaraz się go doczekamy.
Marvel robi to samo. Sam mam "trochę" komiksów Marvela i są np. Marvel Zombies, 1602, Noir itd. Tyle, że zostają w komiksach. Inna sprawa, że MCU jest "w miarę" poukładane i czerpie garściami z materiału źródłowego. Nie to co WB/DC, bo oni próbują zawsze wymyśleć to na nowo.
Pewno za dwa lata i tak znowu zaczną ten universe od zera i luthor już będzie taki jak w najpopularniejszej wersji, za to dla równowagi naknocą coś z Supermanem by na siłę go odróżnić i unowoczesnić.
A już nie jest udziwniony? Tzn. tak jak lubię Cavila, to świetny z niego Superman, ale beznadziejny Clark Kent. Może patrzę przez pryzmat, że Reeves świetnie zmieniał się z jednego w drugiego i tak wolę uważać, że powinna wyglądać ta postać. Snyder z Supermana zrobił pełnego wątpliwości superbohatera, a z Clarka Kenta dziennikarza śledczego, który pewnie by obalał rządy swoim "piórem". A powinno być na odwrót.
Ja aż takim fanem ksiązki nie jestem (po prawdzie, nudziła mnie okrutnie i nigdy jej nie skończyłem), więc detali niewyłapię ale... czy clue tego ataku nie było to, że zamiast kulturalnie pociachać wszystko mieczami harkonneni wytargali zakazane laserowe działa?
Artylerie. Taką chyba najzwyczajniejszą. Ale do samej posiadłości wpadli z mieczami i karabinami. Tylko tych, co ukryli się w koszarach i bunkrach zasypali właśnie ostrzałem artyleryjskim.
Chociaż to akurat pierdoła, bardziej przeszkadzają mi audiowizualia. Ucieczka po zdradzieckim ataku, przedzieranie się po nocy przez niebezpieczną pustynię i desperackie szukanie schronienia, a główny bohater wygląda jakby właśnie wyszedł z kąpieli. Wprawdzie jest to problem chyba wszystkich filmów z ostatniej dekady, ale nadal strasznie mnie to drażni.
No właśnie zastanawiam się jakby to wyglądało na planecie takiej jak Arrakis, gdzie filtraki to podstawa i cała woda jest odzyskiwana. Sam pot pewnie paruje momentalnie.
Inna sprawa, że w Blade Runnerze też był taki efekt. Bo nawet jak się ktoś tam uwalił czymś, to wyglądał na czystego. Ot, taka estetyka.
I jeszcze to elektro w tle, ngh.
Ale... Tam jest Pink Floyd.
A, no i nie było chyba "spice must flow", 0/10
Bo to akurat jest tekst tylko z Lynchowskiej adaptacji. Taki purytanin jak ja wolałby narracje przez księżniczkę Irulane po całej długości trailera (każdy rozdział książki zaczynał się od cytatu z jej księgi, która była historią rodu Atrydów). A nie wiem, czy Lynchowska adaptacja jest warta chociażby wspomnienia. Bez urazy dla kogokolwie, komu się chociaż trochę podobała.
//weaboo stuff incoming
Okazuje się, że w 2020/2021 (gubię się przy tych obsuwach) wyjdzie/wyjdą dwa nowe filmu z adaptacji Rurouni Kenshin - mandze osadzonej w XIX wiecznej Japonii, opowiadającej o wędrownym (Rurouni) szermierzu. Znane na zachodzie jako Samurai X (bo ma bliznę w kształcie X...).
Pierwsze trzy części były ciepło przyjete przez fanów mangi i ogolnie kinematografii.
Ostatecznej produkcji jest na razie tylko teaser i pełno clickbaitów.
Dodam tylko, że Arc, który będzie między innymi zaadaptowany do ostatnich filmów, jest jednym z niewielu, który adaptacją anime był lepszy niż oryginalna manga. Swego czasu #1 na myanimelist (obecnie #40 miejsce).
Polecam, bo to chyba
jedyna adaptacja live action weaboo shitu, która jest naprawdę dobra. Dla ludzi, którzy znają mange i nie.