jako piracka gra AC z tego co widziałem też nie błyszczy. Ni jest to może poziom AC3 "press start to win", ale do wspomnianych "Piratów z karaibów", którzy umówmy się, byli prostaccy, daleko brakuje.
W AC pływamy przynajmniej po Karaibach, jest Hawana, Kingston i Nassau. Co prawda w PzK jest lepiej rozwinięty motyw handlu, kontrabandy itd. kiedy w AC na sprzedaż mamy tylko rum i cukier, ale i tak spoko, że taki motyw jest. No i są szanty!
Parę dni temu przeszedłem 4 i jestem pozytywnie zaskoczony, po AC III po którym miałem wrażenie, że tą część zrobili kompletnie na odwal (wiele by wymieniać). Bardzo podobała mi się fabuła, choć nie nazwał bym tej gry Assassin's Creed, bo z assassynami nie ma praktycznie nic wspólnego, motyw walki Assassyni vs Templariusze jest dużo słabszy od poprzednich, no może z wyjątkiem Revelations, gdzie szukaliśmy książek.
Przyznać muszę, że jak żeglowanie i odkrywanie coraz to kolejnych wysepek, grabienie magazynów i wypełnianie zleceń z gołębników jest przyjemne, to bitwy morskie i przejmowanie statków staje się monotonne po kilku pierwszych, choć zdobywanie fortów podczas sztormów z jednoczesną walką ze statkami jest ciekawe.
Edward jest dużo ciekawszą postacią niż praworządny Connor, urodzony idealista, jakoś nie leżał mi ten bohater, Ed jest fajny bo większą część gry kieruje nim chęć zdobycia sławy i bogactwa.
No i jego historia jest mało pozytywna, dążył do skarbu i podczas tej drogi zginęli wszyscy jego przyjaciele po fachu, co było dość przykre, śmierć rodziny Ezia nie poruszyły mnie jakoś, nie zadziwiły, a w tym przypadku było mi go po prostu szkoda.
Jestem jedynie zawiedziony wątkiem postaci, w którą się wcielamy jako potomek Kenwaya
jak nie którzy wiedzą, Desmond gryzie glebę, a my nie wiemy kim jesteśmy w IV, osobiście podejrzewałem, że będzie to ojciec Desmonda, no i co do wafla w Abstergo robił Shaun i Rebecka, no domyślam się, że szpiegowali bo ciągle przesyłało się im jakieś dane, ale dziwne było spotkanie ich tam