Dobra, najpierw konkrety, czyli te wątki. Tak, magister jest chamską kopią profesora. Tak, alvin jest męskim odpowiednikiem ciri, choć mocno wykastrowanym (jakoś nie widziałem alvina jako bandyty czy poszukiwanego przez dziki gon i nie tylko dzieciaka z proroctw). Tak, dziadek na bagnach jest chamsko zerżniętym leśnym dziadkiem którego spotkała ciri. Nie, tris nie jest chamską kopią yen-w książce też się kleiła do wieśka, choć nie było tego tak widać, bo przez większość czasu yen była w okolicy. Jako że w W1 wiesiek nie wie o istnieniu yen, nic dziwnego że się zabujał w triss. I zapewne znaleźć można jeszcze wiele sytuacji zerżniętych z książki, identycznych dialogów (tak zoltan, o tobie mówię) i innych, podobnie jak ubersilne nawiązania do innych dzieł, wykraczające poza standardowy poziom ester-ega (odmęty i "balladyna").
z Triss nie jest problemem, że leci na geralta, tylko że jej charakter z archetypu "cicha myszka" zmienił się w archetyp "suka", który wcześniej należał do Yen. I że ten przeszczep dokonał się nie w wyniku wewnętrznej traumy po stracie bliskich czy innemu dorastaniu, ale w zasadzie na potrzeby romansu w grze (by nie było dwóch takich samych charakterów do wyboru).
I dlatego w W3 wygląda to śmiesznie, bo jednak wraca Yen i rodzi się pytanie co dalej. Triss zostanie suką, a Yen wszczepi się charakter myszki, by znowu wybór romansu nie sprowadzał się do tego czy wolimy iść do wyra z pyskatą czarnulką czy pyskatą rudą, czy Triss wróci do myszki bo Yen wraca na miejsce suki, czy jeszcze jakoś inaczej. No ale to już pasztet scenarzystów CDP.
Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że wątkiem głównym wciąż jest zadyma wokół salamandry, skradzionych mutagenów, powstania nieludzi itd itp. Nie zmienia to faktu że utrzymany jest klimat dank fantasy, obecny w książkach. Osobiście mi nie przeszkadzają aż tak te nawiązania tudzież zerżnięcia by przestać tytuować W1 grą dobrą. W sumie to bardziej mnie boli atak klonów wśród randomowych postaci niż te nawiązania, ale cóż, gustibus non disputantum est.
O właśnie, główny wątek - za to lubiłem W1, bo przynajmniej starał się udawać, że nie pcha się w high fantasy, możn było mieć wyjebane na konflikty w królestwie. Realizacja nie zawsze powalała (np. ten cały Leo - tak, chcę cię pomścić i płaczę po twojej śmierci, tak bardzo się do ciebie przywiązałem.. przez te 3 minuty w prologu.. not), ale było na plus nawet mimo copypast.
I tu znowu wraca W2 i W3 które chyba wstydzą się jedynki i udają, że nigdy jej nie było, bo jak spojrzeć na trylogię gier jako całość to wątek gonu nie ma sensu. Sciga nas jakieś półdrewniane widmo, a potem wracamy do tego że to jednak elfy co chcą dorwać ciri, what the fuck. Dosłownie jakby oglądało się matrixa, jest sobie dobra pierwsza część z dość logiczną opowieścią (choć w przypadku W1 mocno zerżniętą z książek), a potem wychodzą dwie kolejne które sprawiają wrażenie, jakby ich scenarzysta nigdy nie czytał co działo się w jedynce, a już na pewno ma wyjebane na jej art-style.
Abstrachując od gównoburzy... gdzie my właściwie rozmawiamy? Post na pół strony, w temacie o W3, a ja nie powiedziałem o tej grze ani słowa. W 10 poprzednich postach jedyne co było o W3 to link do OST'a, co paradoksalne zapodany właśnie przez Bladego. Czas chyba by przyszedł mod jakowyś (Testo?) i przeniósł dyskusję do tematu o W1
ojam, dyskutujemy o W3 w kontekście jego korzeni, ujdzie
Nie udzielam się, bo nie widzę sensu, kiedyś to robiłem, zostałem zjechany od fanatyków, fanbojów, zaślepionych idiotów.
oj, ale nie bądź taki skromny, dodaj, że jeśli zostałeś zjechany, to dopiero jak zamiast odpowiedzieć na jakiś konkretny fragment posta i przedstawić kontrargument zacząłeś pieśń dupy i ognia o hejterach i tym podobnych. O czytaniu bez zrozumienia nie wspomnę, bo ile można powtarzać BREAKING NEWS że dass mimo wad uważa W1 za dobrą grę, ja zresztą też.
Tobie nie podobała się walka w W1 to co, powinniśmy zacząć własną pieśń dupy i ognia że z tobą się nie dyskutuje bo nic ci się nie podoba, psy szczekają a karawana dojechała szczęśliwie do "trójki"? No chyba nie, dlatego będę wdzięczny za zrozumienie, że tak jak tobie może nie podchodzić walka tak mnie może nie podchodzić duża ilość rżnięcia całych fragmentów (i odwrotnie, zmiany charakterów postaciom które tego nie potrzebują). Zwłaszcza, że pracownicy CDPu wbrew pozorom są obecni na forach i czytają feedback, więc wszelkie uwagi z argumentacją (czytaj, wszystkie te posty gdzie ktoś nie wpada tylko by napisać "ból dupy" albo "to dla ciebie święto że się potknęli z przeciekiem" albo "mam na was wyjebane") może nawet będą brane pod uwagę, pozdro RobeN.
Gorzej jak z kobietami, ciche dni bo poprosisz, by nie robiła kanapek z pomidorem do pracy..
a wracając do tematu głównego wątku w Wiedzminach - ich problemem jest to, jak intryga jest schowana. Tia, gonisz salamandrę.. przez ostatnie pięć minut każdego aktu, tak jak przez ostatnie pięć minut aktu zajmujesz się Zabójcami królów w Zabójcach królów, a przez całą resztę gry zajmujesz się innymi rzeczami, jak tworzeniem patologicznej rodziny z czarodziejką i dzieckiem niespodzianką. Tu REDom zdecydowanie przydałoby się nabrać doświadczenia, by jakoś zapanowali nad dawkowaniem akcji. Dobrym przykładem jest tu np Gothic 1 - najpierw spokojnie rozeznajesz się kto jest kim, następnie dołączasz do kogoś by ułożyć sobir życie, pomagasz zdobyć składniki by przetestować sposób bractwa na ucieczkę, i tak dalej aż do śniącego, wszystko co robisz kręci się bezpośrednio wokół głównego celu jakim jest ucieczka z kolonii i intryga się kręci (a nie pośrednio jak w takim W2, gdzie rozglądasz się 6 godzin po mieście, ciągniesz wątek/intrygę zabójców przez 10 minut, 6 godzin robisz przysługi grubemu królowi i znowu 10 minut ścigasz zabójców, a potem już oglądasz zakończenie gdzie wyjawiana jest cała intryga).