Planuję odłożyć pieniądze i dokonać generalnego upgrade'u komputera.
Fajny temat. Taki bez hejtuA co tu hejtować?
U mnie zwyczajnie. Pracuję w sądzie rejonowym, spotykam się z niezłą blondi, niedawno zmieniłem samochód, tym razem na kilkuletnie BMW.Zapomniałeś dodać, że masz już piątą kuchnię :P
Hm, co tam u mnie? Znalazłem robotę co do której liczę, że pozwoli mi się bardziej wkręcić w game development, współpracuje też przy pewnym projekcie, o którym póki co ani mru-mru.
Oprócz tego rzuciłem studia, bo stwierdziłem, że pożerają mi za dużo kasy i czasu, a niewiele dają w zamian.
Też spotykam się z niezłą blondi, chociaż ostatnio stwierdziłem, że jest trochę jebnięta i nie wiem czy niedługo nie zmieni się w "spotykałem się".
Na tyle nieumiejętnie, że kapnąłem się dopiero 2h przed końcem zmiany, że to oni.
>AAAO tym miałem pisać. A w indyki nie grasz w ogóle? Poczekaj, kupię ci w prezencie Hotline Miami 1 i 2 (jeśli wypijesz ze mną na Pyrkonie). :3c
Well, wczoraj spóźniłem się 25 minut do pracy, bo zaspałem. To moje pierwsze spóźnienie od pół roku. Mam cichą nadzieję, że zostanę zwolniony, bo to zmusiłoby mnie do szukania następnej.Ja się spóźniam praktycznie codziennie i jeszcze mnie nie zwolnili. Niemniej potwierdzam, że czasem utrata pracy to najlepsza motywacja do szukania innej. Byle tylko nie poddać się marazmowi zanim znajdziesz następną.
Niemniej potwierdzam, że czasem utrata pracy to najlepsza motywacja do szukania innej. Byle tylko nie poddać się marazmowi zanim znajdziesz następną.True, ale istotne jest także, by w czasie posiadania pracy mieć dużo motywacji do samodoskonalenia się w wolnym czasie, by następnym razem móc startować o poprzeczkę wyżej. Internet daje ogromne możliwości, by poznać ludzi z branży, która nas interesuje, wyrobić sobie kilka kontaktów, zebrać info, coś podziałać z nimi (choćby za darmo dla exp).
U mnie leci czwarty rok w gamedevie i nadal wkręcenie się tam uważam za najlepszą decyzję życiową.Jakieś słowa mądrości dla kogoś, kto dopiero stawia pierwsze kroki w tej branży? :)
Jakieś słowa mądrości dla kogoś, kto dopiero stawia pierwsze kroki w tej branży? :)Dwie rady niezbyt odkrywcze, ale warto o nich pamiętać:
Dwie rady niezbyt odkrywcze, ale warto o nich pamiętać:Dzięki, zapamiętam.
1) Gamedev cały czas się zmienia, a wielozadaniowość jest mile widziana, dlatego warto ciągle poszerzać swoje horyzonty: jeśli robisz koncepty 2D, zainteresuj się po godzinach także teksturowaniem, modelowaniem albo animacjami; jako tester staraj się poznać silnik, by móc odciążać LD od tasków-śmieci albo pomagać GD w balansie.
2) Nie zawsze robienie gier = zarabianie na grach, dlatego na każdym etapie produkcji warto zadawać sobie pytanie: to mi się podoba, ale czy tego oczekuje nasz target i ochoczo rzuci w to kasą? I czy będzie to target wystarczająco liczny, by pokryć koszty produkcji?
Dużo przydatnych informacji można zebrać na tym forum: http://forum.warsztat.gd/Miejsca znane i bardzo często odwiedzane. :)
Tutaj są oferty pracy: http://www.skillshot.pl/
Na jakim stanowisku jesteś i jak Ci się podoba? :)Tester. Pracowałem przy wieśku i było bardzo fajnie (poza momentami kiedy granie w tą samą grę 10h codziennie sprawiało, że miałem ochotę się zabić), ale teraz gra wyszła, a ja byłem wynajęty z innej firmy, więc musiałem tam wrócić. :-\
Dziki, mimo wszystko zazdroszczę. Serio, nawet mimo tych 10h dziennie. Grać w grę i jeszcze hajs za to dostawać :PWolałbym robić gry i jeszcze za to hajs dostawać, ale wszystko w swoim czasie. :P
Można wiedzieć na jakim sprzęcie tam "pracowałeś"? :PTak szczerze mówiąc to średnio pamiętam, bo głównie na XbOne siedziałem (straszne gówno), ale na pewno był to jakiś potwór z dwoma kartami graficznymi.
well, to nie tak, że "gra się w grę" gdy chodzi o testowanie. To często żmudne przechodzenie kilka razy tego samego etapu, najczęsciej odgórnie wskazanego i niekoniecznie umiejscowionego jakoś chronologicznie, tylko ot tak, z dupy.Ano. Na przykład w W3 jak dojdziecie do tego wyścigu z Keirą, który ma może ze 3 minuty, to ja go robiłem półtora dnia non-stop.
Generalnie bardziej męcząca robota niż by się mogło wydawać, zwłaszcza jak trafisz w tytuł który niekoniecznie cię jara. Choć może z drugiej lepiej trafić na niejarający niż jarający, bo sobie go nie zaspoilerujesz.Ano, sztuka to trafić na grę która nie jara cię zbytnio, ale też zbytnio nie wkurwia.
Po takim testowaniu można sobie obrzydzić każdą grę zapewne. Piekło dla gracza ;dNie tylko grę, ale i kompa ogólnie - dlatego było mnie tak mało widać przez te ostatnie kilka miesięcy. :D
Poza tym, zaręczyłem się jakoś wczoraj.(http://img3.wikia.nocookie.net/__cb20120510103940/invasorzim/es/images/8/88/Mother-of-god-template.jpg)
Porównaj sobie wiek Elema do średniego wieku osób związanych z ŚP.Elem jest dwa lata starszy ode mnie, więc jak kula w plot. Wziął ślub w wieku 18-19 lat. Co prawda jest już po rozwodzie, ale w/e.
Powiedz chociaż, że planujecie coś mądrzejszego niż wsiurskie wesele na sto osób.No... Ale ja jestem z dolnego śląska. Musi być wesele od 14 do rana, z poprawinami i na 100 osób.
Też jestem z Dolnego Śląska, jakoś sobie nie wizualizuję tej popeliny we własnym przypadku - chociaż ja ogólnie nie jestem jakiś specjalnie rodzinny. Może zdążymy przejść na buddyzm do tego czasu :^)Powiedz chociaż, że planujecie coś mądrzejszego niż wsiurskie wesele na sto osób.No... Ale ja jestem z dolnego śląska. Musi być wesele od 14 do rana, z poprawinami i na 100 osób.
Wysłane z mojego LG-E610 przy użyciu Tapatalka
Yyy... nie do końca chodziło mi o to. Raczej o to, czy skoro zaręczyny bez wielkich ceregieli, to czy wesele też w mądrzejszym stylu, czy jednak klasyczna jompa na której rodzina i znajomi muszą się razem bawić. Dużo rzeczy poszło do przodu i młodzi są młodzi, ale jak przychodzi do wesela to jednak nadal ulegają presji teścia Mirka czy babci Jadzi. NO BO JAK TO TAK.
Hmm, raz poznałem gościa. Dzień przed swoim weselem został włączony do rodu swojego wujka od strony matki.Ród był przynajmniej jakiś znaczący, majętny? Czy takie bardziej gołodupce, jak Bielewicze?
Elem jest dwa lata starszy ode mnie, więc jak kula w plot.?!
Z reszta... Co Miałbym zrobić tak z ciekawości?Bez zbędnych ceremonii. Widzisz sens wydania grubych tysięcy, żeby pół rodziny, z którą widujesz się zazwyczaj na pogrzebach, pobawiło się przez jedną noc?
Akurat kościelny nie będzie musiał wchodzić w gre, bo moja jest zbyt anty.Hahaha! Hajtasz się z kobietą, która nawet nie podziela Twoich poglądów?
Z moją niedoszłą dopasowałem się do byłej i jej rodzicówChcesz powiedzieć, że byłeś jedną nogą na ślubnym kobiercu?
Ród był przynajmniej jakiś znaczący, majętny? Czy takie bardziej gołodupce, jak Bielewicze?(http://i219.photobucket.com/albums/cc256/Gorzelnik/60s%20spidey/spidermanfuckingnowhere.jpg)
?!Drag jest rudy i się nie zna. Elem był starszy o dwa lata maks.
Przecież on był zawsze kojarzony z kimś znacznie starszym. Nawet Drag pisał kiedyś, że dziewczyny idą do Podziemia, bo przyciąga je urok starego skina.
Bez zbędnych ceremonii. Widzisz sens wydania grubych tysięcy, żeby pół rodziny, z którą widujesz się zazwyczaj na pogrzebach, pobawiło się przez jedną noc?Pierdole rodzine, myślałem o znajomych.
Hahaha! Hajtasz się z kobietą, która nawet nie podziela Twoich poglądów?Yep. Bo w związku chodzi nie o to, żeby lubić te same rzeczy, tylko nie lubić tych samych rzeczy. Np. rurek dla facetów.
Yyy... nie do końca chodziło mi o to. Raczej o to, czy skoro zaręczyny bez wielkich ceregieli, to czy wesele też w mądrzejszym stylu, czy jednak klasyczna jompa na której rodzina i znajomi muszą się razem bawić. Dużo rzeczy poszło do przodu i młodzi są młodzi, ale jak przychodzi do wesela to jednak nadal ulegają presji teścia Mirka czy babci Jadzi. NO BO JAK TO TAK.
Bez zbędnych ceremonii. Widzisz sens wydania grubych tysięcy, żeby pół rodziny, z którą widujesz się zazwyczaj na pogrzebach, pobawiło się przez jedną noc?
Gdzieś na wsi chodzi kombajn. Praży słońce. Wieje wiatr. Aż poczułem klimat żniw, choć do nich jeszcze trochę zostało. Nie mogę się doczekać, kiedy znów będę przemierzał skoszone pola lub będę zasuwał rowerem pośród przepięknych lipcowo-sierpniowych polnych scenerii. A potem tylko krok do schyłku lata, opadających liści i listopadowych deszczy.
Każdy powinien zrobić tak jak mu pasuje w szczególności, że to chyba bardzo osobiste święto.
I jak napisał Mog pamięta się na lata.
A. Miało być, co u mnie.
(https://scontent-ams3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xtf1/v/t1.0-9/11667393_10153482419448384_6138116380551324407_n.jpg?oh=b661c2977d5f8ebb80345cde9cc0c272&oe=5616E3A8)
zaraz pragmatyczni - sam mówisz że na szczęście nie byłeś zaproszony. Mniejsze wesele to nie tylko mniejsze koszta, ale też ograniczenie przymusu oglądania się nawzajem, nierzadko związanego z klepaniem się przez pół kraju
Ja nigdy nie mogłem pojąć idei 150-200 osobowych wesel, ostatnio na takim byłem niby u bliskiej rodziny, a 70% ludzi nawet nie znalem(oczywiście mówimy tu o tej "mojej" części rodziny), podobnie jak państwo młodzi. Część zaproszeń to wynik przeróżnych splotów zdarzeń z przeszłości "ale jak to, nie zaprosisz kuzynka Tomka z Gdańska, przecież nasza babcia była na weselu u jego matki" i później mamy zlot zupełnie przypadkowych ludzi.
Do tego dodajcie szopkę z samym rozwożeniem zaproszeń, szukaniem odpowiednio dużej sali w odpowiednim terminie, noclegu, transportu itd., połączcie ze stresem towarzyszącym tej uroczystości i po co to? Żeby pospłacać jakieś "długi" z przeszłości, czy żeby przebić sąsiada, który na weselu swojej córki miał 120 osób?
Mniej więcej to miałem na myśli - albo inaczej, tego "oczekiwałem". W sensie, że skoro dziewczyna nie załapała się z okazji zaręczyn na kolację ze świecami, to że chociaż ciocia Jadzia z wujkiem Mirkiem się nie załapią na obiad, kolację, tańce i popijawę. No, to git, że jebać obiad dla Jadzi, niech se Jadzia wsadzi.Bez zbędnych ceremonii. Widzisz sens wydania grubych tysięcy, żeby pół rodziny, z którą widujesz się zazwyczaj na pogrzebach, pobawiło się przez jedną noc?Pierdole rodzine, myślałem o znajomych.
Sporo w tym prawdy, wspólne niechęci zbliżają bez skutków ubocznych, bo same wspólne zainteresowania to na dłuższą metę trochę nuda, fajnie jest się móc czegoś od drugiej osoby zawsze nauczyć albo o czymś posłuchać. Co nie zmienia faktu, że fajnie jest mieć parę wspólnych ulubionych rzeczy, żeby pojechać razem na koncert albo pójść do kina - bez tego bywa bardzo trudno zaplanować sobie coś ciekawego.Hahaha! Hajtasz się z kobietą, która nawet nie podziela Twoich poglądów?Yep. Bo w związku chodzi nie o to, żeby lubić te same rzeczy, tylko nie lubić tych samych rzeczy. Np. rurek dla facetów.
Jesteście zbyt pragmatyczni.(http://i.imgur.com/l9lffwf.gif)
<historia mordu weselnego>Już wspominałem wcześniej o tym zjawisku dawania sobie po ryjach itp. Ale dodam jeszcze, że z matematycznego punktu widzenia wesela są ryzykowne. To nie takie łatwe, żeby w obliczu takiego sporego przedsięwzięcia te dwie osoby w centrum uwagi bawiły się lepiej, niż ich to wyniosło w pieniądzach i nerwach, a dodajmy to tego parędziesiąt czy nawet ponad sto osób, które mają możliwość spierdolenia ci całej przyjemności z zabawy. Tutaj jeszcze lepiej, bo jeśli dobrze zrozumiałem (popraw mnie, jeśli się mylę), to pan młody zabił brata swojej żony - więc raczej nie uznajemy imprezy za udaną. Ale już sama bójka czy inne żenujące wybryki po pijaku w wykonaniu gości wystarczą, żeby spojrzeć z #niesmakiem na ten cały interes.
Tutaj jeszcze lepiej, bo jeśli dobrze zrozumiałem (popraw mnie, jeśli się mylę), to pan młody zabił brata swojej żony - więc raczej nie uznajemy imprezy za udaną.
Chciałem napisać "o, to całe szczęście", ale w sumie... wesele chyba nadal można uznać za średnio udane. No chyba, że para młoda ma spore poczucie czarnego humoru i sobie żartują, że zabawa była tak mocna, że aż ktoś zginął :FTutaj jeszcze lepiej, bo jeśli dobrze zrozumiałem (popraw mnie, jeśli się mylę), to pan młody zabił brata swojej żony - więc raczej nie uznajemy imprezy za udaną.
Nie, nie. Akurat ktoś z rodziny.
Jesteście zbyt pragmatyczni.Ja bym swój ożenek widział tak: rano wizyta u notariusza, po południu uroczystość w kościele, wieczorem kolacja dla najbliższych. I tyle. Bez żadnych zbędnych, generujących koszty dodatków.
Ale jak mówią rodzice i rodzice mojej dziewczyny, to ostatnia ich przysługa, wiec skoro chcą wydać więcej, to ja tam im nie będę perswadował.Jakby mi ktoś chciał sponsorować wesele to bym odmówił, ale w zamian za to zaproponowałbym podróż poślubną np. na Polinezję - koszt podobny, a korzyści sporo większe.
Tylko upał się daje we znaki bardziej, niż jakbym siedział w instytucie (nomen omen, niskich temperatur), bo nagle obowiązuje mnie dress code i nie mogę chodzić w krótkich spodniachA w czym musisz chodzić?
Jakby mi ktoś chciał sponsorować wesele to bym odmówił, ale w zamian za to zaproponowałbym podróż poślubną np. na Polinezję - koszt podobny, a korzyści sporo większe.czy ja wiem, jak podróż poślubna, to nie można korzystać z największych atrakcji azji południowo-wschodniej
A w czym musisz chodzić?W długich spodniach. Reszta bardziej eleganckich opcji (buty, koszula) mi nie przeszkadza.
Ostatnio zrobiłam sobie krótki urlop na Jurze Krakowsko-częstochowskiejTeż byłem. Nie na urlopie. W końcu jestem zatrudniany przez Jurajską Spółdzielnie Pracy Myszków. I tam też odbierałem samochód, o którym za chwile.
natomiast we wrześniu wybieram się do Portugalii na Unicorna (mój pierwszy lot samolotem, a mam paniczny lęk wysokości).Z tego co słyszałem, to lęk wysokości gra małą role przy locie samolotem. Na samym początku, może. Potem już jesteś tak wysoko, że nie zdajesz sobie z tego sprawy.
Z tego co słyszałem, to lęk wysokości gra małą role przy locie samolotem. Na samym początku, może. Potem już jesteś tak wysoko, że nie zdajesz sobie z tego sprawy.Tru dat, widok z 11km jest abstrakcyjny i nie wywoływał mojego lęku wysokości, zwłaszcza Alpy były śliczne :) Lotnisko w Lizbonie jest trochę stresowe, bo przelatuje się dość nisko nad blokowiskami (współczuję mieszkańcom), jeszcze niżej nad jakąś autostradą i chwilę później brzdęk, płyta lotniska. Unicorn był niesamowity, poznałam mojego Big Hero z Blizzarda :D
Jedno kółeczko w powietrzu i lecimy w dół. Gdy wyszliśmy z chmur byliśmy tuż nad ziemią, a wszędzie widziałem brzozy.Widzę dokąd to zmierza :D
Po wielu miesiącach, a nawet latach starań wreszcie jestem w związku. :)
Po wielu miesiącach, a nawet latach starań
latach starańkim jesteś i co zrobiłeś z Damianem :<
Ile ma lat?W tym roku skończy 93.
Byłem wczoraj pierwszy raz w życiu w Warszawie.Po pierwszym zdaniu oczekiwałem jakiejś dłuższej relacji. Dawaj więcej. :D
Dopiero spojrzałem - 290 km/h - no kurwa polactwo się szerzy. Dostało dobry samochód, to zapierdala po autostradzie.Widzisz jakieś przeciwwskazania, skoro warunki na trasie pozwalają na taką prędkość?
Damiano ma za małe jaja, żeby tyle lecieć samochodem.Tak zasadniczo to ani Ty, ani ja nie jesteśmy w stanie polecieć samochodem.
Tak zasadniczo to ani Ty, ani ja nie jesteśmy w stanie polecieć samochodem.(http://static.ddmcdn.com/gif/flying-car-aeromobil-670.jpg)
Widzisz jakieś przeciwwskazania, skoro warunki na trasie pozwalają na taką prędkość?Bezpieczeństwo. Chuj, że siebie zabijesz, ale kogoś też.
skoro warunki na trasie pozwalają na taką prędkość?
Chuj mnie warunki.Jako warunki mam na myśli również to, że ruch jest znikomy. Jaka to przyjemność rozpędzić się, skoro zaraz trzeba dawać po hamulcach, bo naprzeciwko dostrzega się jadące równolegle tiry?
Pytam się, co takiego Ci ludzie na drogach odwalają, że w piękny, słoneczny dzień, bez opadów i wiatru, dzieją się takie rzeczy?Myślą tylko o sobie, a trzeba myśleć również za tych co są przed nami i za nami.
A ja dla odmiany dzisiaj otrzymałem wraz z całą zmianą super wiadomość przed końcem pracy. Nasz kierownik odchodzi!!! To już trzeci, hehehe. I w końcu idą po rozum do głowy, organizując tylko rekrutację wewnętrzną, bo przejechali się na kandydatach z zewnątrz, którzy nie ogarniają procesu ;)
Wiesz co, Krzysiu? Coraz więcej widzę, jak wylewa się z Ciebie żółć, marudzisz w niemalże każdym aspekcie, non stop Ci coś nie pasuje. Czasem się serio zastanawiam, co się w Twoim życiu takiego wydarzyło, że stałeś się taki zgorzkniały i oschły. Dlaczego kiedyś potrafiłeś poheheszkować w internetach, a teraz tylko sam negatywny wydźwięk. Kiedyś to nawet można było wyczuć w Twoich postach bardziej lżejsze podejście do życia.
Teraz jesteś w przededniu założenia własnej rodziny. Z fusów mogę Ci wywróżyć, że z takim nastawieniem zostanie właśnie takim kolejnym zgorzkniałym Januszem. A po latach szczytem rozrywki będzie dla Ciebie spędzenie niedzieli w markecie ze swoją Grażynką, jeszcze dodatkowo marudząc non stop na ceny, rozmiary, kolory - jednym słowem - wszystko.
Janusz i Grażyna drzemią w każdym z nas.Nie. Januszograżynostwo zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Nikt nie rodzi się ani Januszem ani Grażyną.
Nie, bo i tak bym nie wygrał z kimś, kogo widzę na tym stanowisku :)To, że ty tam kogoś widzisz, nie znaczy, że szefostwo też, sam się na tym przejechałem pracując w t-mobile i nie zgłaszając swojej kandydatury na kiera mojej grupy myśląc, że nie mam szans. Po fakcie okazało się inaczej. Składaj kwity i nie patrz za siebie, a nóż widelec się uda :P
Myślałem, że Krzysiu się jakoś ustosunkuje do tamtej wypowiedzi. Ale jego milczenie również jest wymowne.To, że przez ostatnie lata stałem się zgryźliwy - fakt.
To, że przez ostatnie lata stałem się zgryźliwy - fakt.Mówiłem tylko i wyłącznie o Twoim sposobie wypowiadania się, co obrazuje podejście do życia.
Ale co ma do tego fakt, że nienawidzę kurw, co szaleją za kółkiem?
Nie powyżej 50km/h tylko przekroczenie o 50km/h, czyli zabiorą ci prawko jak będziesz miał powyżej 100, a nie powiedzmy 51Pamiętam, że jak wprowadzili to obostrzenie to do części kierowców (w tym mnie) doszła wiadomość, że chodzi o 50%, a nie 50 km/h. I jeździłem przez pewien czas te 74 km/h w zabudowanym. :D
Ja mam wprost przeciwnie. Na początku dwudziestki czułem się bardziej smętny niż teraz - przy jej końcu. W chwili obecnej cieszę się życiem na całego i staram się do wszystkiego podchodzić pozytywnie, pogodnie. No lekko mi się żyje po prostu.
Z góry uprzedzając spadające na mnie gromy - jako "zabudowany" w powyższym zdaniu miałem na myśli teren, gdzie znaki stoją, ale zarówno po lewej jak i po prawej mamy pola.
Może to działa w ten sposób, że najpierw jest to brutalne zderzenie z dorosłością, a potem zaczyna człowiek uczyć się z nią żyć i podejście do życia poprawia się?Może. Ale jak już wcześniej pisałem - patrząc po znajomych to widzę, że jest inaczej.
Ja w takim miejscu dostałem mandat, bo jechałem 87 km/h, chociaż na lewo i prawo były same pola. Ale znak, że zabudowany był? Był. Więc 200 zł poszło się je...ć i 6 pkt karnych.Ja u siebie mam taką bajerancką trasę, że kończy się zabudowany i za jakieś dwadzieścia - trzydzieści metrów zaczyna się kolejny. Ujeżdżasz kilka kilometrów i widzisz identyczną sytuację. Znak przy znaku. :D
Z kolei ja to piszę z perspektywy człowieka żyjącego lekko i bez zobowiązań. Może gdybym miał rodzinę i np. dzieci by mi chorowały to bym inaczej podchodził do życia.
Nie. Każdy ma swoje osobiste podejście. Czasem też chciałbym być wolny i bez zobowiązań, ale tęskniłbym za tym, co mam teraz ;)Za kiszeniem ogórka?
Ej a to nie jest tak, ze jak jest normalny dojrzaly zwiazek I kogos kochasz(nie tylko lecisz na urode)to po prostu nie ma zobowiazan na sile?Buahahahahaha! Pozdrawiam z tego miejsca moich żonatych kolegów po strzelbie, którzy parsknęliby śmiechem widząc taki tekst, a potem gorzko by zapłakali.
I ta 2osoba pozwala Ci wyjsc jesli tego potrzebujesz itd.
Tak ja to widze.
Nie powyżej 50km/h tylko przekroczenie o 50km/h, czyli zabiorą ci prawko jak będziesz miał powyżej 100, a nie powiedzmy 51Ta, wiem. Napisałem na szybko i w sporym uproszczeniu, ale zasadę znam.
podbijam damiana, ten kto myśli że w związku jest tak samo jak poza chyba nigdy w prawdziwym nie był.Fakt, tak samo nie jest, ale może być lepiej. W sumie po to się jest w związku, żeby było lepiej. No chyba, że ktoś ulega "presji społeczeństwa".
(ew to kobiety nie chcą/potrafią zauważyć że to sporo inaczej)
Jedyne co, to rzucam tylko domownikom pytanie, co jest do zrobienia w tym tygodniu.
Za kiszeniem ogórka?
Dlatego tez nie rozumialam nigdy tego, ze kobiety zabraniaja wychodzic gdzies facetom I vice versa...kazdy potrzebuje swoojej przestrzeni. Oczywiscie wszystko w granicach rozsadku I normalnego zachowania, a nie uchlewania sie jak prosie itd.
Zwiazek ma uskrzydlac, a nie ograniczac I przytlaczac...bo w takim wypadku trzeba sie zastanowic czy to serio ta osoba. Przeciez milosc to bycie troche takim najlepszym przyjacielem z ktorym chcesz spedzac czas nawet po prostu milczac lub robiac cos innego. A jak nie masz ochoty gdzies isc to mozesz to glosno powiedziec. (Ale uwaga caly ambaras polega wlasnie na tym, ze powinno sie chciec spedzec ten czas razem SAMEMU Z SIEBIE)
Uch...skomplikowane :D
Fakt, tak samo nie jest, ale może być lepiej. W sumie po to się jest w związku, żeby było lepiej. No chyba, że ktoś ulega "presji społeczeństwa".
Domownikom? Ale jakim domownikom?Nooo... moim domownikom.
Pola - mowie tylko ze zwiazek z definicji stanowi ograniczenie swobody. Już widzę jak bez fochów pozwalasz facetowi siedzieć sobie kilka dni z rzędu w domu z gierkami lub pójść bez informowania cię na imprezę jeśli będzie miał taką ochotę, albo jak przyjemnie traktujesz obowiązek spowiadania się gdzie co i z kim robiłaś, albo czemu wolisz gierki zamiast randki :PSiedzenie faceta kilka dni przy gierce jest dla mnie ok, bo sama bardzo często tak robię (nawet częściej od mojego lubego, Overwatch ftw!). Wyjście na imprezę jest w porządku, jeśli dostanę chociażby smsa z tekstem "idę z kumplami na piwo", bym w nocy nie martwiła się, gdzie jest. Inna baja, gdy tego konkretnego dnia umówiliśmy się np. na załatwianie jakiejś sprawy, ale wtedy to już olanie umówionego spotkania, dotyczące nie tylko ludzi w związku.
Patrzycie z racjonalnego punktu widzenia na sprawy, które są zauważane i stanowią problem, kiedy rzeczy przestają być racjonalne."Kim jest ta szamata z którą cały czas piszesz?"
Pytałem właśnie narzeczonej co to i nie wie. Poznanianka od urodzenia.Bo to jest słowo bardziej wielkopolskie niż poznańskie.
Poza tym Damian źle podał fonetyczny zapis, bo to albo klunkry albo klunkierPrzecież napisałeś to samo.
Robiłem obiad, bo mojej nie ma w domu. Wyjechał na kolonie jako opiekunka. :P
Patrze sobie na te wszystkie dziewczynki wychodzące ze szkoły, niektóre mogłyby już za kobietę uchodzić. I uderzyło mnie wtedy, że to już 7-9 lat różnicy wobec tych dzieciaków... Cholera...Mam tak samo jak widzę jakąś uroczą klientkę, a tu się okazuje, że dziewięć lat młodsza.
Ba, ostatnio byłem na imprezie w ciemno i średnia wieku była tam 20. Czułem się jak Danny Glover w Zabójczej Broni.Haha! Niektórzy są starsi od Ciebie, a czują się na takich imprezach jak Hank Moody.
Eh :'(Nie zamoczyłeś.
Pewnie by poszedł siedzieć za to xDEh :'(Nie zamoczyłeś.
Dziś spóźniony pędziłem 100 km/h, nucąc muzykę z Initial D. :DNa rowerze?
@Maniek - k. Ale najpierw musisz mi wytłumaczyć, czemu napisałeś "dziewczyna" dużą literą.
Wracając do zagranicy - Ka - w Portugalii są jakieś zamki lub forty? Czy wszystko przerobili na pałace?Kręciliśmy się głównie w okolicach stolicy (Lizbona-Sintra-Setubal) i królują tu pałacyki ze względu na tłum romantyków, który się tam kiedyś przewinął, z królem-artystą Ferdynandem II na czele (co widać zwłaszcza po Sintrze). Najwięcej zamków jest na północy, zwłaszcza przy granicy z Hiszpanią. I tak oto, choć zwiedzaliśmy niemało, zamki zobaczyliśmy tylko dwa:
(...)ale pamiętam, że bardzo podobały mi się ruiny zamku w Ogrodzieńcu - naprawdę warto sobie zobaczyć jeśli ktoś jest w tamtej okolicy. ;)Yup, Ogrodzieniec jest wart uwagi, podobnie jak okolica wokół niego (skałki wapienne + dużo świetnych tras na wycieczki rowerowe + dobre jedzonko w restauracjach przy rynku).
ze strażnicy, na którą swoją drogą wejść wcale nie jest prosto, bo niektórych przeraża wysokość i wąskie, drewniane schody i ta droga do samego zamku, to coś, co zostaje w pamięci.Ja osobiście nie pamiętam, jak się wchodziło na strażnicę, a z trasy to pamiętam tylko "schody" z korzeni.
ŚP dalej funkcjonuje.(https://cdn.meme.am/instances/500x/56521142.jpg)
ŚP dalej funkcjonuje.(https://cdn.meme.am/instances/500x/56521142.jpg)
Rozpędźmy karuzelę śmiechuI śmiechom nie było końca...
To że klasztor zdechł pod przywództwem wielkiego nieobecnego, nie znaczy, że Królestwo też.W najgorszych okresach ŚP na GS nie było dnia, żeby na TN nie pojawił się przynajmniej jeden post i ciągle przyjmowano nowych użytkowników.
W najgorszych okresach ŚP na GS nie było dnia, żeby na TN nie pojawił się przynajmniej jeden post i ciągle przyjmowano nowych użytkowników.Ludzie się zestarzeli (zanim wytkniesz mi mój wiek, nie, nie mówię o sobie) :D
Podkreślam - w najgorszych okresach.
W najgorszych okresach ŚP na GS nie było dnia, żeby na TN nie pojawił się przynajmniej jeden post i ciągle przyjmowano nowych użytkowników.(http://i219.photobucket.com/albums/cc256/Gorzelnik/60s%20spidey/bullshit%20spidey.jpg) (http://s219.photobucket.com/user/Gorzelnik/media/60s%20spidey/bullshit%20spidey.jpg.html)
W najgorszych okresach ŚP na GS nie było dnia, żeby na TN nie pojawił się przynajmniej jeden post i ciągle przyjmowano nowych użytkowników.Najzabawniejsze jest to, że taki okres trwa od trzech i pół roku. Nowych użytkowników na RPGC można policzyć na palcach jednej ręki, pozostali (i tak nieliczni) to powracający fanklubowicze, których początki w ŚP pamiętają lata świetności tej społeczności na GS-ie.
Jest sporo miejsca na poprawę mojej sytuacji.... tylko musisz chcieć?
Także teraz czeka kupa roboty, jak skończę to wrzucę zdjęcia przed i po, czekam na ocenę jakiegoś specjalisty od wnętrz, zobaczymy czy moja narzeczona ma dryg. :DSpecjalistą nie jestem, ale w sumie chętnie zobacze coś cie tam umodzili.
Wczoraj zacząłem konstruować obudowę do drugiego PCeta, materiał drewno..Jak skończysz to poka poka ^^
W tydzien ze zdrowego kota do niewydolnosci organow... Ciezko w chuj.To pomyśl co się dzieje, gdy się tak patrzy na człowieka w takiej sytuacji.
Heh.. właśnie dzisiaj zobaczyłem, że znajomy z liceum, z którego wszyscy się nabijali, ze ma mech pod nosem, że jest przyje*any i w ogóle (taki typowy nerd-informatyk), dostał pracę (linkedin pozdrawia) jako programista, za 110-160 eurasów DZIENNIE w zależności od regionu. Podejrzewam, że tu we Wro to będzie górna granica widełek. Po przeliczeniu wychodzi, że to jakieś ponad 9000 złotych miesięcznie. Nieźle. Potrafi człowieka zdołować :-\Powiem ci, że słyszałem, że informatyk z odpowiedniego rodzaju wiedzą w odpowiednim miejscu w Bolsce (i nawet z niespecjalnie długim stażem, wystarczy kilka lat) potrafi kosić właśnie tak z 400 000 PLNów rocznie. Gra w ogarnianie komputrów za pieniądze jest zdecydowanie warta świeczki.
Powiem ci, że słyszałem, że informatyk z odpowiedniego rodzaju wiedzą w odpowiednim miejscu w Bolsce (i nawet z niespecjalnie długim stażem, wystarczy kilka lat) potrafi kosić właśnie tak z 400 000 PLNów rocznie. Gra w ogarnianie komputrów za pieniądze jest zdecydowanie warta świeczki.Da się, ale takie kwoty wyciągają ludzie będący geniuszami w swojej dziedzinie. Pamiętam raz kłótnię znajomego informatyka z resztą kolegów po fachu na temat jednego ficzera, który miał być zrobiony w miesiąc. Po tekstach "pogrzało cię, to robota na pół roku, minimum 3 miesiąc po wielkiej spinie" wyszedł wkurzony, po czym wrócił dwa dni później i oświadczył, że ficzer jest już gotowy i działa. Płacisz takiej osobie 10x więcej za zrobienie rzeczy w 10x krótszym czasie albo dokonanie rzeczy przez innych uważanej za wręcz niemożliwą. Pracodawcy się to wciąż kalkuluje :P
Dołuje Cię sukces innych ludzi?
Dołuje mnie brak sukcesów o takiej skali u mnie. Nie jestem złośliwcem i trochę przykre, że w ten sposób patrzycie na ludzi. Akurat komu, jak komu, ale Sławkowi się należało osiągnąć taki sukces.Skoro mu się należało, to inna sprawa. Bardziej dołujące jest raczej spostrzec, że ktoś, kto przez całą szkołę się opierdalał i nigdy zbyt wiele sobą nie reprezentował, okazał się na tyle zaradny (lub miał na tyle szczęścia), by naprawdę dobrze się w życiu ustawić. Nie nazwałbym tego jednak zawiścią z powodu sukcesów innych ludzi, a niezadowoleniem z niesprawiedliwości społecznej.
Bardziej dołujące jest raczej spostrzec, że ktoś, kto przez całą szkołę się opierdalał i nigdy zbyt wiele sobą nie reprezentował, okazał się na tyle zaradny (lub miał na tyle szczęścia), by naprawdę dobrze się w życiu ustawić.Pomijając szczęście - moim zdaniem wyznacznikiem ogarnięcia życiowego jest umiejętność zarabiania pieniędzy.
Malo chyba pracowales w korpo.
U nas jest np. taki inżynier jakości, który 3/4 roku jest na L4 i to trwa już chyba drugi albo trzeci rok. Osiąga to taką skalę, że połowa pracowników czy to z produkcji, czy z biura, żartują sobie na ten temat otwarcie. A firma zamiast go wypieprzyć przy pierwszej lepszej okazji, to przerzuca go do drugiej fabryki firmy, w której pracuję.Nawet nie wiem, gdzie pracujesz, a już znam odpowiedź na zagadkę - jakiś bratanek/szwagier/chujwieco prezesa i nic takiemu nie zrobisz, bo zawsze się wybroni. ;) Jeszcze przez jego znajomości ciebie by wywalili, jakbyś zaczął na niego kombinować haki :P
Zależy od ubezpieczyciela. Niektórzy tak tną koszty.nie wykonując jedynej roboty, do jakiej się ich zatrudnia?
No, skoro już nawet Ce jakoś się ogarnął, to może teraz wreszcie pomyślimy o tym, co z tym całym kramem zrobić. To znaczy, z uniwersum fantasy w miejsce Świętego Przymierza Bogów, którego nikt już chyba tak na dobrą sprawę nie chce.
przyjaciele!Co?
80% postow ostatnich sa moje. Wszyscy wylane, czy zalatani?wszyscy siedzą na cursie
wszyscyCo?
Na curse są 24 osoby, z czego 15 w miarę regularnie się udziela.
Czyli więcej niż na forum, hehe.
Czyli więcej niż na forum, hehe.http://imgur.com/a/Ar2pa chyba mimo wszystko nie, spróbuj za pół roku :D
No dobra, Maniacze, ale to już nie jest minimalna krajowa.
Gz gz C.
Curse to gowno. Discordy sie teraz tylko licza.
Wklepane z przenośnej, komunistycznej radiostacji firmy LG.
Malo postepowi. A chociaz na disco swojej klasy siedzisz i lurkujesz?
Wklepane z przenośnej, komunistycznej radiostacji firmy LG.
My w gildii używaliśmy curse'a, ale podobno na jakiś plusach mieli problemy z łączem przez to i przenieśliśmy się na disco. O wiele lepiej. A apka mobilna też na propsie, właściwie tylko na niej coś pisze.Ogólnie to jest największa przewaga wszystkich klątw i discordów nad tsem, apka moblina. Możesz spokjonie wejść gdziekolwiek gdzie jesteś, napisać coś do GM, wtc, a na tsie? Chuja, a zwłaszcza jak nie masz własnego servera.
ale szczerze mówiąc za bardziej produktywny sposob spędzenia czasu uwazam zrobienie sobie pizzy na obiad niż takie walenie grochem o ścianę ;)
No dobra, Maniacze, ale to już nie jest minimalna krajowa.(click to show/hide)
Ja poki co ogarniam się w kwestii językowej by mieć jak najwięcej możliwości i wybrać najciekawszą ;)
Impulsem było to, że spotkałam osobę, która ma świetny system nauki i pokazała mi jak wyjsc poza schemat szkolny, który jest jednym słowem do dupy jeśli chodzi o prawdziwa komunikacje, a nie ksiazkowe drewno.
PS. Jak ludzie maja nie emigrowac, skoro na start po studiach dostaja 3 tys. jurków i pomoc w kwestii szkoleniowej.Sad true. Polecam polskiemu rzadowi produkowac jeszcze wiecej specjalistów na eksport ^^
Pochwal się tym sposobem 8)Fiszki, ale takie z wyrażeniami stosowanymi w small talk.
Czyli wszystko się rozpada... Czy to taka kolej rzeczy?Tak
Dorosłość jest zdecydowanie przereklamowana ;/i tak. Teraz dopiero dostrzegamy najlepsze lata naszego życia, gdy już są za nami.
Teraz dopiero dostrzegamy najlepsze lata naszego życia, gdy już są za nami.Nie trzeba było płacić podatków...ahhh piękne czasy
CyCu i na Ciebie przyjdzie pora.Weź mu nie pisz takich rzeczy, bo jeszcze w to uwierzy.
(tak od 1 września znów pracuję)czyżbyś został nauczycielem matematyki, jak to sobie kilka lat temu żartowaliśmy na forum? :P
czyżbyś został nauczycielem matematyki, jak to sobie kilka lat temu żartowaliśmy na forum? :PŻartowaliście, żartowaliście i wyżartowaliście :P Na nieszczęście biednych dzieci, przyjęli mnie do szkoły, jako nauczyciela (stażystę) matematyki.
się śmiejesz maniek ale tzw. "średnia inicjacji" to chyba 16 lat :P
Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu - mam bezterminowe!Bezterminowe badania czy prawo jazdy? Bo z tego co się orientuję to tego drugiego nie ma już bezterminowego.
Czy macie czasem takie dni, jak ja? Przychodzisz zadowolony, że wszystko masz zrobione, opanowane, a potem przychodzi szara rzeczywistość. I w efekcie dowiadujesz się, ile jeszcze jest do zrobienia lub jak wiele jeszcze terminów Cię goni... A czasami mam wrażenie, że każdy dzień mój tak z grubsza wygląda. A te luźniejsze to tylko z niewiedzy, że coś następnego się szykuje lub o czymś zapomniałem.Nie chcę cię martwić, ale brzmi to jak zaczątki depresji. Znam parę osób co się z tym męczyło, też się to u nich objawiało taką paranoją że jak dzień jest dobry, to znaczy że zaraz wydarzy się coś złego.
Niewielu z Was wie, że od września zostałem nauczycielem (stażystą) matematyki. W efekcie zaczęła się wielka gonitwa z papierkami. Czasem się cieszę, że nie mamy już papierowych dzienników, jednak nie będę za dużo narzekał, bo już mi się nie chce.Czy ja wiem... e-dzienniki z tego co widziałem wielu osobom sprawiają więcej problemów niż pożytku. Nie każdy pisze szybciej na klawiaturze niż ręcznie, niektóre e-dzienniki wymagają wpisywania większej liczby informacji niż te tradycyjne + milion kliknięć co wydłuża cały proces, wreszcie w nie każdej szkole masz neta w każdej klasie by to robic na bieżąco więc i tak pisze się na kartce, a potem jeszcze traci czas na przepisywanie w komputer. Plusy ofc są, ale czy jest to rozwiązanie wyraźnie lepsze, to już taki pewien nie jestem.
Jednak szkoła, to pikuś. (...) Nie po to kupowałem smartfona, żeby służyła mi jako zabawka wieczorami lub do rozmów wyłącznie przez zestaw słuchawkowy...cóż, urok smartfonów. Jak uparcie nie chcą wymienić mikrofonu (albo płyty głównej, bo może tam coś sie uwaliło) to chyba faktycznie zostaje
A czemu "święta", a nie Święta? (...)dobra dobra, niektórzy z nas pracowali już 27 i już w ogóle nie mieli czasu na odpoczynek od rodziny ;D Chyba, że miałes na mysli że wyjechali wtorek 2 stycznia, to faktycznie gorzej. Chociaż jest na to sposób, trza ustawiać dzieciaka po swojemu jak mamusia nie chce. Jak się obrazi to jej problem, najwyżej wczesniej się spakuje i wyjedzie. Akurat dziewczyna miała taką sytuację, wprawdzie narzekala że swieta do dupy i żal jej brata który się z bratową musi użerać, ale na pewno lepiej na tym wyszli niż jakby musieli tolerować rozpiździel w domu przez cale święta.
Nie chcę cię martwić, ale brzmi to jak zaczątki depresji. Znam parę osób co się z tym męczyło, też się to u nich objawiało taką paranoją że jak dzień jest dobry, to znaczy że zaraz wydarzy się coś złego.Ty, archiwista - nie baw się w psychologa xD Ja po prostu mam takie dni, że jednego mam nawał pracy, a gdy następnego chwilę spokoju, to okazuje się, że "trzeba coś zrobić, bo jest termin na dziś lub jutro".
Czy ja wiem... e-dzienniki z tego co widziałem wielu osobom sprawiają więcej problemów niż pożytku.Dla mnie to wygoda, bo jednak można w domu wpisać temat, gdy się zapomniało, czy nawet oceny z kartkówek, czy plusy za aktywność i zmienić to na oceny, gdy są trzy plusy.
cóż, urok smartfonów. Jak uparcie nie chcą wymienić mikrofonu (albo płyty głównej, bo może tam coś sie uwaliło) to chyba faktycznie zostajeWeź nic nie mów. Mój Tata ma identyczny model, kupiony 2 miesiące wcześniej, niż ja. On ma wszystko w porządku, ja same problemy z tym mikrofonem... Tydzień temu (7 stycznia) w niedzielę oddałem telefon do sklepu - jako reklamacje po 3 nieskutecznych naprawach. Oczywiście sklep ten telefon prześle do serwisu Samsunga u mnie w miejscowości, a tamci poślą dalej do centrali. Jednak inaczej się nie da i pozostaje czekaj jeszcze z tydzień pewnie...
dobra dobra, niektórzy z nas pracowali już 27 i już w ogóle nie mieli czasu na odpoczynek od rodziny ;DA przynosiłeś pracę na święta do domu? Bo ja niestety tak... I to jest właśnie to, że wszyscy widzą nauczyciela, jako obiboka, który pracuje 18 godzin lekcyjnych w tygodniu, a prawda jest taka, że jak podliczysz to co robisz, to wychodzi 40 godzin zwykłych spokojnie. Nie mówiąc już, że jak chcesz zrobić coś dla uczniów - jakieś dodatkowe godziny, czy coś, to się to nie liczy nigdzie, a sal lekcyjnych wolnych w normalnych godzinach nie ma.
rozumiem że poczta nie wchodzi w grę :P
No i wiesz, widocznie jesteś na takim stanowisku, że cię mogli cmoknąć w trąbkę, nie każdy ma ten luksus :d
podejrzewam ze jakby podniesiono pensje Maniek, to i chętni by się znaleźli :P Albo jakby firma wzięła na siebie ciężar przeszkolenia/doszkolenia potencjalnego pracownika, a nie liczyła, że kandydat idealny sam im się objawi i jeszcze będzie chciał pracować za "bóg zapłać". Jak ktoś ma wymogi z kosmosu, a jednocześnie chce płacić minimalną, to nic dziwnego że nie może nikogo znaleźć - obecnie przerabia to moja dyrekcja, która musiała uwalić już czwartą rekrutację i dalej nie może zrozumieć czemu nikt się nie chce połakomić na ich superofertę. Podobnie w firmie gdzie pracuje moja dziewczyna - z jednej tak im ciężko że muszą zatrudniać ukraińców, praktycznie nikt nie chce tam pracować dłużej niż rok, ale z drugiej strony przepierdala się grube dziesiatki tysięcy na maszyny, które i tak większośc tygodnia stoją nieużywane, bo opłaca się je odpalać jedynie przy dużym, powtarzalnym zleceniu, a nie kilkunastu mniejszych.
Na marginesie, z tego samego powodu pomysł wskrzeszania zawodówek najprawdopodobniej wyłoży się na ryj - nie ma obecnie zakładów, przy których szkoły te mogłyby funkcjonować, przyjmując uczniów masowo na płatne, całoroczne praktyki, jak to było za komuny.
Prowadzenia własnej firmy tak na marginesie też bym tak nie gloryfikował, bo to zdecydowanie większy ból głowy niż siedzenie na etacie. Nie bez powodu spora część takich biznesów nie przeżywa dwóch lat. Nie to, żebym cię zniechęcał, bo w końcu żeby coś mieć trzeba trochę zaryzykować, ale tutaj trza mieć naprawdę pomysł, zacięcie i jeszcze sporą dozę szczęścia na dokładkę.
Tylko u nas na start nie masz minimalnej, a 3300 brutto. Od nowego roku finansowego (kwiecień), pewnie będzie ze 3400-3500. To nie takie straszne pieniądze, zwłaszcza, że można też dorabiać, a praca nie jest w jakichś strasznych warunkach. Nawet wręcz przeciwnie.Z tą minimalną rzuciłem tak przykładowo, ale sama zasada dotyczy również innych stanowisk. Tak jak to było u mnie z tym konkursem na informatyka, 3,200 brutto to niby nie są złe pieniądze, ale jak wymagano przy tym znajomości dwóch języków programowania, dyspozycyjności dla pracowników oraz 2 lat doświadczenia to ostatecznie CVki wysłało raptem 8 osób i żadnej nie przyjęto.
Myślę, że coś by się znalazło, ale na pewno nie ma tego tyle, co kiedyś. Przede wszystkim technologia się zmieniła, postęp zdefiniował nowe trendy i nie można patrzeć na to wszystko przez pryzmat dawnych zakładów. Na co innego jest teraz popyt i w tym kierunku powinno się rozwijać takie szkoły.Przede wszystkim wtedy to też było trochę inaczej, bo te przyzakładowe szkoły uczyły swoich przyszłych pracowników, więc był to pewien układ zamknięty. Dzisiaj zaś wiele fabryk przeniesiono do chin, tych państwowych jest jeszcze mniej, a do tego sam rynek co 5 lat staje na głowie - weź tu teraz dopasuj do tego program kształcenia, znajdź firmy które byłyby gotowe wpuścić do swoich zakładów osoby bez żadnego doświadczenia, zdyscyplinuj samą młodzież by nie było żadnych wypadków, bo żadna firma nie chce mieć czarnego PR...
Oczywiście zgadzam się z Tobą. Własny biznes to też sól w oku, jeszcze większa od normalnej pracy etatowej. Ale za większą ilością odpowiedzialności i poświęcenia, idzie potencjalnie dużo większa satysfakcja przede wszystkim, ale i pewne przywileje, a zwłaszcza profity. To ważne.a to spoko, bo ostatnio z tego co widziałem wiele osób chciało mieć firmę dla samego faktu jej posiadania. Do tego trza mieć jednak pewną pasję i się w tym dobrze czuć.
Jestem świadomy ryzyka, jakie musiałbym podjąć, dlatego zanim bym się tego podjął, muszę poważnie zastanowić się, co to miałoby być. I przede wszystkim dokształcić się w tym temacie.
Nie wiem jak to dokladnie wygląda u was ani kogo też szukacie, ale uwierz mi, co do zasady wielu ludzi chętnie by się przeniosło z biedronek czy innych takich do lepszej pracy, tylko często nie daje im się na to szansy, bo każdy chce mieć od razu eksperta z wieloletnim stażem.
Przede wszystkim wtedy to też było trochę inaczej, bo te przyzakładowe szkoły uczyły swoich przyszłych pracowników, więc był to pewien układ zamknięty. Dzisiaj zaś wiele fabryk przeniesiono do chin, tych państwowych jest jeszcze mniej, a do tego sam rynek co 5 lat staje na głowie - weź tu teraz dopasuj do tego program kształcenia, znajdź firmy które byłyby gotowe wpuścić do swoich zakładów osoby bez żadnego doświadczenia, zdyscyplinuj samą młodzież by nie było żadnych wypadków, bo żadna firma nie chce mieć czarnego PR...
Niestety to jest taka polska mentalność - każdy by chciał mieć ten milion kształconych informatyków by w końcu podaż przekroczyła popyt, tylko nikt nie w to choćby minimum inwestować.
Najlepszy przykład na podsumowanie tej patologicznej sytuacji to sposób zatrudniania absolwentów z poznańskiego uniwerka ekonomicznego, notabene jednego z najlepszych w kraju - pracodawcy wolą zatrudniać leserów, którzy kiblowali po dwa lata i ledwo te studia kończyli, ale w międzyczasie załapali się na jedną czy dwie praktyki, niż tych którzy ciężko się uczyli, zdali z wyróżnieniem i na te dłuższe praktyki zwyczajnie zabrakło im czasu, a dla absolwentów żadnej oferty stażowej już nie mają, bo nie można im płacić połowy stawki jak ciągle uczącym się studentom.
a to spoko, bo ostatnio z tego co widziałem wiele osób chciało mieć firmę dla samego faktu jej posiadania. Do tego trza mieć jednak pewną pasję i się w tym dobrze czuć.
Dlatego osobiście wolę jednak etat, bo przynajmniej po 15:30 mogę zostawić ten cały syf za sobą :P
Oj Xilku, ciężkie to Twoje życie :DNie jest źle, przynajmniej mam z tej swojej pracy satysfakcję.
Maniaks, jeżeli rzeczywiście miałeś infekcję wirusową, to antybiotyki mogą tylko pogorszyć Twój stan. Wirusy mają na nie 100% olewkę, bo nie posiadają ściany komórkowej. Natomiast wybijana jest nasza sojusznicza flora bakteryjna, a że natura pustki nie lubi, ich miejsce mogą szybko zająć te nieprzyjemne bakterie ;)
Swoją droga bardzo polecam Entitis - trochę kosztuje, ale u mnie zdziałało cuda. To symbiotyczne bakterie w formie pastylki do ssania, robiące konkurencję tym złym. Dzięki nim odetchnęłam wreszcie po rocznej - wspomnianej już kiedyś w tym temacie - męczarni z nawracającym zapaleniem zatok, ostrym bólem gardła i zatkanym nosem, wyrywającym mnie ze snu kilka razy w nocy. Czytając ulotkę ("bakterie wyizolowane od dziecka, które przez X lat nie miało żadnej infekcji"), przed oczami stanęło mi The Last of Us :P
Kurde, to dlaczego lekarze o tym nie mówią? Człowiek byłby mądrzejszy niż jest i nie musiałby się tak denerwować. Dzięki za info Ka7, w życiu bym nie pomyślał, że tak to wygląda!Bardziej tu wina naszego systemu edukacji, przez który ludzie bardziej kojarzą suche pojęcia niż sposób działania otaczającego ich świata. O ile sporo osób kojarzy, że pierwszym odkrytym antybiotykiem była penicylina produkowana przez pleśń, o tyle dużo mniej wie, dlaczego to odkrycie tak zrewolucjonizowało sposób walki z bakteriami. Bakterie mają ścianę komórkową i replikując się w naszym organizmie potrzebują pewnych specyficznych substancji do budowania jej - podsuwamy im substancję o bardzo podobnej budowie chemicznej, ale trochę innych właściwościach (np. taka penicylina). Bakterie pobierają ją, wbudowują, ale ponieważ nie jest to właściwy związek, nowo powstałe bakterie są wadliwe i ulegają autodestrukcji lub nie są w stanie dalej powielać się. Jeśli komórki nie mają ściany komórkowej - jak wszystkie komórki naszego organizmu czy wirusy - to ta substancja nic im nie robi. Potem okazało się, że takich substancji-szpiegów jest więcej i tak powstał nasza obecna baza antybiotyków. Na niektóre wirusy da się zastosować podobne metody, np. acyklowir zawarty w maści na opryszczki podmienia się za substancję budującą materiał genetyczny wirusów, ale nie są to już antybiotyki.
Stare mieszkanie sprzedaję, pomimo że ma całkiem fajną lokalizację na wynajem - blisko centrum i rzut kamieniem od polibudy. Za dużo czasu spędzam w pracy (praca-hobby ftw! ^^), by po godzinach ogarniać jeszcze kwestie wynajmu, a poza tym źle czuję się mając na sobie obecnie dwa kredyty hipoteczne. Wolę sprzedać jedno i spłacić dzięki temu połowę drugiego (pomimo iż miesięczna kasa z wynajmu pierwszego pokryłaby ratę kredytu na drugi).
czy możliwości dla chociażby Twoich dzieci w przyszłości, o ile są w planach :PSą w planach, a nawet in progress ;)
BTW: Dalej ta sama praca czy coś tam zmieniałaś?Firma ta sama, ale sporo pozmieniało się od tego czasu. Kiedyś kilkanaście osób na piętrze starej kamienicy, a aktualnie ~150 osób w pięknym biurze i światowa rozpoznawalność w segmencie mobilnych gier casualowych. Zasady przyjmowania też się srogo pozmieniały - moje "kcem robić gry, bo je lubię, a tu moje portfolio ze średniawymi fanartami" dziś by zdecydowanie nie przeszło, teraz nawet portfolia półbogów dostają czasem "dziękujemy, oddzwonimy", ale sporo expa (zwłaszcza z UX designu) złapałam przez te 6 lat. Do dziś ciężko mi uwierzyć w fuksa, którego wtedy miałam.
Na marginesie już myślałem Ka, że za pensję w gamedevie da się spłacić jedno mieszkanie i zaraz wziąć kredyt na drugie :PZależy kto i gdzie. Jeśli jesteś senior developerem to pływasz w złocie i topowe firmy będą się o Ciebie zabijać, zwłaszcza te z USA i Kanady sporo oferują. Takich ludzi jest małych promilek - nikt nie rzucałby workami z pieniędzmi, gdyby dało się ich ot tak z ulicy/standardowej rekrutacji łapać. Z szeregowymi grafikami, LD czy designerami bywa już różnie, a testerzy są na ogół najsłabiej opłacanym ogniwem. Plusem jest możliwość dorabiania zdalnie. Poza tym tego kredytu nie wzięłam solo - pierwszy w trójkącie z rodzicami, a drugi z mężem.
Są w planach, a nawet in progress ;)
Firma ta sama, ale sporo pozmieniało się od tego czasu. Kiedyś kilkanaście osób na piętrze starej kamienicy, a aktualnie ~150 osób w pięknym biurze i światowa rozpoznawalność w segmencie mobilnych gier casualowych. Zasady przyjmowania też się srogo pozmieniały - moje "kcem robić gry, bo je lubię, a tu moje portfolio ze średniawymi fanartami" dziś by zdecydowanie nie przeszło, teraz nawet portfolia półbogów dostają czasem "dziękujemy, oddzwonimy", ale sporo expa (zwłaszcza z UX designu) złapałam przez te 6 lat. Do dziś ciężko mi uwierzyć w fuksa, którego wtedy miałam.
Zależy kto i gdzie. Jeśli jesteś senior developerem to pływasz w złocie i topowe firmy będą się o Ciebie zabijać, zwłaszcza te z USA i Kanady sporo oferują. Takich ludzi jest małych promilek - nikt nie rzucałby workami z pieniędzmi, gdyby dało się ich ot tak z ulicy/standardowej rekrutacji łapać. Z szeregowymi grafikami, LD czy designerami bywa już różnie, a testerzy są na ogół najsłabiej opłacanym ogniwem.
Ja bym się na zapas nie martwił xilk. Przy takich przejęciach przez pewien czas jest zamieszanie z licencjami, ale w wiekszosci przypadkow towar w końcu wraca na półki. Bądź co bądź, po to jedne firmy wykupują drugie, by zarabiać na tym, co stworzyły przed przejęciem :PZnaczy wiesz, ja to wiem, jednak jeśli sam pracownik Cube pisze mi, że:
Co do gier, które przeszły do grupy Asmodee, a które wcześniej zapowiedzieliśmy jako premiery na 2018. I mam tutaj na myśli przede wszystkim rzeczy od Plaidhat Games: Stuffed Fables, Raxxon, Crossfire, Tail Feathers itd itd. A także chociażby dodatek do Myszy. Na dzień dzisiejszy wciąż niczego nie wiemy tak do końca ale można spodziewać się, że wszystkie te tytuły stracimy (w Niemczech Asmodee oglosilo juz np wydanie Stuffed Fables). Na pewno naszym celem minimum jest zachowanie obecnych licencji (wtedy byłaby szansa na dodatek myszowy), ale (znów to powtórze) nikt nic nie wie. Polecam jednak nie nastawiać się w żadną stronę. Wiem, że to niefajna sytuacja i uwierzecie, że też wolelibyśmy już wiedzieć na czym stoimy bo najgorsza jest niepewność, ale pozostaje nam jedynie czekać.A linijkę później inny gość, który zna się na rynku gier planszowych dopisuje (Asmodee to grupa, do której należy Rebel):
Baaardzo wątpię, czy Rebel zdecydowałby się na przejęcie dodatków do gry, której sam nie wydał. Wszyscy znamy stosunek Rebela do dodatków, to po pierwsze primo, a po drugie primo, biznesowo i wizerunkowo to ma chyba niewiele sensu - ciągnie się raczej własne linie wydawnicze, a nie cudze. Niby wszystko jest możliwe, ale osobiście wątpię.Takie bitwy powietrze Myszy to konkurencja dla X-Winga, który jest Rebela, zatem wątpię, aby to wydawnictwo robiło kolejną, taką samą grę, tylko w innym świecie.
Ale jedno raczej na pewno się Maniek przyda niezależnie od stanowiska - dobry angielski. Nawet w niezbyt dużych polskich studiach zatrudnia się obcokrajowców, dokumentację też trza umieć czytać, więc to na pewno zaprocentuje. No i umiejętność analizy by wiedziec co i dlaczego się dzieje, ale nie wiem na ile można się tego nauczyć, a na ile jest to wrodzone.
tzn miałem na myśli, że w najgorszym razie wyjdzie po angielsku i tą bez problemu kupisz.Mam nadzieję, bo obecnie jest ta gra dostępna tylko na stronie wydawcy PHG, czyli w USA...
Co do impasu doświadczenie-zarobki: spróbuj poskładać sobie w wolnym czasie jakiegoś shootera czy platformówkę z tutoriali na necie. Nabierzesz doświadczenia, w CV własne projekty (działające!) dobrze wyglądają, a przy okazji sam się przekonasz, czy działka LD Cię kręci.Potwierdzam - takie rzeczy są brane pod uwagę, firmy wolą mieć samouka, który coś sam potrafi, niż wyuczonego znawcę, który sam nic nie robił i nie ma czym się pochwalić.
Maniaks, wypróbuj sobie Duolingo - aplikacja do nauki języków obcych, która fajnie wykorzystująca mechanizmy z F2P do mobilizowania do codziennej nauki i nagradzania za nią. Jest wersja PC i na mobile.
Co do impasu doświadczenie-zarobki: spróbuj poskładać sobie w wolnym czasie jakiegoś shootera czy platformówkę z tutoriali na necie. Nabierzesz doświadczenia, w CV własne projekty (działające!) dobrze wyglądają, a przy okazji sam się przekonasz, czy działka LD Cię kręci. Najlepiej kup sobie minutnik kuchenny i na przykład spróbuj nastawiać go co na 30 minut czy godzinę, przeznaczając ten czas na samorozwój. Sama jestem leniem z ssawką do Battle.netu/Netflixa, więc ta metoda trochę mi pomogła :P
PS. Jeśli pinionżki miałyby u Ciebie wyższy priorytet niż np. praca przy ciekawych projektach, to w gamedevie nie zarobisz najwięcej. Gamedev przyciąga głównie fascynatów (co stwarza super atmosferę pracy!), ale jako tester aplikacji nie-growych możesz czasem zarobić więcej niż programista z gamedevu ;) (przy czym testy = testy automatyczne, trzeba ogarniać skrypty).
Pamiętacie może, że co jakiś czas skarżyłem się na problemy z klawiaturą - z klawiszami alt.Mam talent do szybkie wykańczania tradycyjnych klawiatur i ostatnio kupiłam sobie mechaniczną - zupełnie inny komfort użytkowania, polecam :)
Ostatnio się nie wysypiał - w nocy się budzę, a gdy chcę dłużej pospać w weekend, to budzę się przed budzikiem np. o 5:30 (o tej godzinie wstaję w czwartki i piątki, gdy mam na 8:00).Ostatnio miewam podobnie - budzę się na ogół o 2 i o 5 w nocy, a potem muszę odczekać jakieś ~30 minut, nim zasnę ponownie (choć winowajcą jest prawdopodobnie moja tarczyca).
Maniek - zastanawiam się maniek jakie ty masz wydatki, ze 5 tys na rękę dla jednej osoby to dla ciebie raptem poziom "normalnie żyć", szczególnie, że dla 80% ludności tego kraju te 5 tys. to miesięczny budżet całej kilkuosobowej rodziny :P
Ale jak chcesz łatwej i przyjemnej pracy, to raczej nie gamedev - zatrudnienie na 2-3 lata po czym może się okazać że będziesz musiał szukać nastepnego kontraktu gdzie indziej (bo nowy projekt nie wymaga tylu osób o twoich kompetencjach), umowy to śmieciówki, urlop możesz wziać jak nie będzie to kolidowało z "mapą drogową" projektu, a do tego crunch czyli zostawanie po godzinach bo zbliża się ważny deadline i koniecznie musisz robić. Z tą kreatywnością też różnie, bo to nie jest demokracja że każdy się wypowie i/lub pchnie projekt po swojemu w swoją stronę, szczególnie jako junior-czegośtam. Ofc dużo zależy od stanowiska i konkretnej firmy, ale że jest to taka świetna "praca idealna" to jest to raczej urban legend.
I niestety, Maniek, raczej nie oczekuj 5k na start - to raczej pensja dla regulara z 5+ lat doświadczenia, choć zależy gdzie i co robisz (w Wawie mnóż x2). Inne działki IT (np. obsługa banków lub firm telekomunikacyjnych) to grubsza kasa.
Pracujemy po to, żeby żyć, a nie żyjemy po to, aby pracować. Z takiego założenia wychodzę i nie zamierzam poświęcać więcej niż 40h tygodniowo na pracę.mój człowiek <3
no pod tym względem to faktycznie tylko pozazdrościć :PMinus tego taki, że jeśli chcesz się pochwalić znajomym, jakie to fajnie gry robisz, to na pięć wymienionych tytułów żodyn żodnego nie będzie kojarzył ;)
O realiach gamedevu mam jako takie pojęcie, bo znam trochę ludzi co w tym robi + śledzę temat :PGamedev teraz jak piekarnie - w każdym mieście.
Gamedev teraz jak piekarnie - w każdym mieście.Coś w tym jest, choć pozycji warszawy czy wrocławia jako gamingowego zagłębia chyba długo nic nie zagrozi
Meanwhile, testujemy od kilku miesięcy z mężem prywatną opiekę medyczną (padło na Falck) i jakie to dobre! Szczególnie możliwość umówienia się na wizytę do ginekolog czy endokrynolog nawet w ciągu tygodnia (dotąd NFZ - rok z hakiem, a prywatnie ok. miesiąca). Jeżeli Wasze zdrowie wymaga biegania po lekarzach-specjalistach to szczerze polecam: miesięczny abonament wyniósł nas wspólnie 150 zł, a podliczając wszystkie badania i wizyty prywatnie kosztowałoby to co najmniej 600.z tą opieką to podobno też różnie bywa - gdzieś ostatnio na jakimś onecie był artykuł, że największe z tego typu firm podpisują obecnie tyle kontraktów z zakładami pracy, że przestają powoli wyrabiać i kolejki zaczynają przypominać te NFZtowskie. Na ile to prawda, cholera wie, ale wrzucam ku przestrodze
z tą opieką to podobno też różnie bywa - gdzieś ostatnio na jakimś onecie był artykuł, że największe z tego typu firm podpisują obecnie tyle kontraktów z zakładami pracy, że przestają powoli wyrabiać i kolejki zaczynają przypominać te NFZtowskie. Na ile to prawda, cholera wie, ale wrzucam ku przestrodze
Ale nam się wesele udało! Ponad 240 osób.To było wesele, czy impreza masowa? :D
Lol. Loot whore w DDeku.Wiesz, jeszcze może bym zrozumiał to na "zwykłej" sesji. Jednak nasz MG dba o to, żebyśmy mieli sprzęt, pieniądze i ogólnie wszystko, a to naszą sprawą będzie, że mamy myśleć, czego potrzebujemy i jak to załatwimy - czy to kupimy w sklepie od handlarza, przez znajomości, czy może powołamy się na wpływy.
Czyli rozumiem, że Pan Tomek trzęsie klubem.Nie wiem, dopiero dziś do znajomych dodał mnie tamten skarbnik i z nim będę pisał w tej sprawie. Jednak patrząc po reakcji naszego MG, który swego czasu był prezesem klubu, tylko zrezygnował, to raczej tak jest, jak piszesz.
A nie lepiej mu pocisnąć i kazać spierdalac?Gdyby nie to, że jestem obecnie nauczycielem, to tak pewnie bym zrobił. Nawet najgorszy mój uczeń potrafi się lepiej zachowywać, niż ten Tomek, który ma koło 25 lat. I ważniejsze, nawet w najgorszy dzień moi uczniowie nie wyprowadzili mnie z równowagi, a tamten idiota zrobił to wczoraj.
Jak Ci każa wyjść, to wtedy bierzesz kase z powrotem (bo jakaś umowę masz, nie?) i nara.No, jak to tak będzie wyglądać, to biorę kasę i mówię, że mają usunąć moje dane ze spisu członków klubu.
A w mieścinie u Ciebie nie ma innych takich klubików, gdzie można popykać w RPGi?Ten klub był jedyny. Na szczęście są różne inne miejsca, gdzie da się zrobić sesję - jak powiedział tamten MG, są też puby, czy lokale, gdzie nie zawsze jest tłoczno, czy głośno.
a to nie jest tak ze bycie prezesem jest czysto tytularne?Nie wiem, nie zamierzam w to wnikać. Swego czasu prezesem klubu był tamten MG, ale potem zrezygnował.
Bo to nie wygląda jakby gość trząsł wszystkim, tylko tak trochez przypadku trafil na stanowisko, cos jak przewodniczący klasy :pMoże trafił z przypadku, ale zachowuje się, jakby ten klub stworzył lub co najmniej odbudował go z ruin...
Zmierzam do tego xilk, czy nie można gościa po prostu olać.Może można byłoby, ale nie olewa go MG, więc ja nie będę mroził pieniędzy, żeby należeć do klubu i nie mieć sensu tam chodzić.
Nie jest jedyny we władzach tego klubu, sama władza z tego co rozumiem też jest dość umowna, bo ważniejszy jest skarbnik ktory zbiera składki i dba o wynajem saliNo skarbik jest raczej ważniejszy, dlatego zwróciłem się do skarbnika, a nie do idioty Tomka, który sądzi, że może bezkarnie mówić, co chce.
nie ma też chyba punktu ktory zobowiazywalby do grania z przewodniczącym.O ile wiem, to nie ma. Po prostu ten MG przyjmował każdego, kto chciał i stworzył tak drużynę 6 osób, gdzie było pewne, że jeden gracz będzie dołączał do nas tylko co jakiś czas, a reszta będzie się starała grać zawsze, ale też nie zawsze się uda. Mnie nie było na 2 sesjach, jednej dziewczyny na 3 (w tym też tej w czasie Pyrkonu, ale Jej akurat to nie przeszkadzało), Tomka nie było tylko raz - na tej Pyrkonowej i nie wiem, jak z pozostałą dwójką, ale ich raczej ominęła jedna sesja. Niestety Tomek okazał się idiotą i z każdą sesją było gorzej. Nasz MG nie chciał otwartego konfliktu widocznie z nim, więc nie wyrzucił go z przygody. Jednak Tomek przegiął w końcu i w efekcie mamy obecną sytuację.
Tylko za to wyrzucić by was chyba nie mógł bo nie jest jedyną osobą w tej grupie od podejmowania takich decyzji, a szesciu składkowiczów zawsze ma większy głos.Nie mam pojęcia, jak to jest w tym klubie, a sam mam dość spraw na głowie, żeby jeszcze dorzucać sobie babranie się w sprawy klubu fantastyki. Samego klubu nie przekreślam, ale dopóki sam MG nie będzie tam zaglądał i robił sesji, to ja też nie mam po co tam należeć.
Po prostu mam wrażenie, że mniej zamieszania byłoby, gdyby zamiast kombinować z nowym miejscem i czy wszystkim pasuje, po prostu nie wykopać typa z sesji i pogadac z innymi zarządcami, by trzymali go od was z daleka.Możliwe, ale ja za MG decyzji podejmował nie będę. Jeśli się coś zmieni z panem Tomkiem, to może i sesje do klubu powrócą. Na razie MG zaprosił mnie do nowej grupy (ja, 2 osoby z tamtej sesji i jedna nowa), gdzie będzie przygoda w D&D 4.0 - coś zupełnie dla mnie nowego. Sesje mają być w tej gralni, więc dla mnie nawet lepiej, ponieważ mam tam bliżej (krótka jazda rowerem), niż do tamtego klubu (niestety sporo czasu autobusem).
Bądź co bądź macie byłego prezesa tego towarzystwa, to chyba jednak was przynajmniej wysłuchają :pWiesz, mi się mocno wydaje, że ten MG przestał być prezesem nie z powodu "a nie chce mi się już" lub "nie mam czasu na to". Kiedyś z Nim rozmawiałem trochę i odniosłem mocne wrażenie, że wtedy były już jakieś utarczki, o których nie chciał do końca mówić.
240 osób...
Koszmar introwertyka.
A no i można zacząć żałobę. Żaden z nas nie dostanie Maniaksa. Usidlony przez te kobiety. RIP.
O, to takie pytanko z ciekawości, ile kosztowało ogarnięcie tego samochodu? Bo też planujemy z narzeczoną taki stary sobie załatwić.
To jak już o to pytamy, to mnie ciekawi ile ogólnie kosztuje taka impreza na ćwierć tysiąca osób :p
A tak bardziej przyziemnie, to wczoraj zagrałem w końcu w grę na komputerze po jakichś dobrych paru miesiącach przerwy :D
Twoja żona w coś grywa? :p
Ironia losu
ja nie mam żony/dziewczyny, mieszkam sam, a nie pamiętam, kiedy ostatni raz w cokolwiek grałem gdziekolwiek :P
Wiesz co? Tak samo jak i przed ślubem. Nie odczuwam żadnej różnicy poza tym, że jak zapomnę rano założyć obrączkę, to już mam wiadomości na telefonie ze zdjęciem obrączki na biurku i kwaśną miną żony 8)powiedz jej, ze na tych z obrączką inne chętniej lecą :P Ale podziwiam cierpliwość, bo jak ja słyszę teksty w tym stylu to mnie trafia szlag :P
Poza tym raczej nic się nie zmieniło w naszym nastawieniu do życia oraz siebie nawzajem! Nie wiem czy wspominałem, ale już powoli zaczynamy rozplanowywać cały etap budowania domu, bo akurat mamy na to trochę czasu, ponieważ gmina jest na etapie uchwalania nowego MPZP (do końca roku ma być). Przeznaczamy więc wolny czas na dokształcanie się w temacie budowlanki.protip - Jeśli w projekcie postanowicie schować łazienkę pod schody, dopilnujcie, by toaleta nie znalazła się bezpośrednio pod nimi :P
Xero - jesteś jednym z tych co żyją pracą, czy po prostu inne hobby? :PPracą nie żyję, nie aż tak :P Zdarza mi się zostać parę razy w miesiącu po 12h ale bez przesady :P
powiedz jej, ze na tych z obrączką inne chętniej lecą :P Ale podziwiam cierpliwość, bo jak ja słyszę teksty w tym stylu to mnie trafia szlag :P
Ja sobie cisnę testy automatyczne przez osiem godzin dziennie za całkiem OK pensję. Pewnie do kwestii rozglądania się za lepiej płatną robotą wrócę, gdy nabiorę więcej doświadczenia. Może za rok.
Mam znajomego (brat mojego kumpla, który wciągnął mnie do tej nowej pracy), który wpakował z 20k w kursy programowania (różne języki i różne te programistyczne cholerstwa), ale teraz po około roku czasu od zakończenia tych szkoleń, zarabia 5200 na czysto. Fajnie :)
W przypadku Q&A zależy jaki - zwykłym testerom płacą marnie, ale testy automatyczne są już całkiem lukratywne (C z tego co zrozumiałam jest dopiero juniorem). 5-7k da się z tego wyciągnąć.Ta, typowego testera gierek miałem na myśli, bo mniej trza umieć i łatwiej się wkręcić. Pensja porównywalna z innymi branżami (w tym moją obecną), ale wymagałaby wyprowadzki do warszawy czy innego hubu developerskiego, gdzie koszty życia są zdecydowanie wyższe niż w Pozku.
Tym bardziej, że ostatnio miałam okazję przekonać się, ile kosztują sensowne i szybkie badania oraz rehabilitacje, jeśli kogoś z bliskich kopną problemy ze zdrowiem.co jest w sumie ciekawe, biorąc pod uwagę, że fizjoterapeuci są podobno najgorzej opłacani ze wszystkich zawodów medycznych.
Ale pamiętajcie też, że nie warto na wszystko patrzeć przez pryzmat kasy :P Bo jeśli nie masz do czegoś smykałki i nie lubisz się tym zajmować na co dzień to nie ma sensu :P...i dlatego właśnie odpuściłem. Męczyłem się z tym, nie sprawiało mi to żadnego funu, więc po prostu odpuściłem i niespecjalnie żałuję.
A mordować się dla kilku $$ więcej? To ja już wolę zarabiać ile zarabiam i mieć spokojną głowę :)
Chyba jedyny plus, to że można trochę od wewnątrz spojrzeć jak wygląda proces produkcji gier, nawiązać parę pierwszych znajomości i potraktować tę fuchę jako trampolinę do czegoś poważniejszegoWłaściwie są dwa rodzaje testerów do gier:
Z ciekawości, ten prywatny pakiet medyczny o którym swego czasu była tu dyskusja nie pomógł? Czy dalsza rodzina i karuzela śmiechu z NFZ?Pakiet pomaga i to bardzo, m.in. miło mieć za darmo USG robione już któryś raz z rzędu w miesiącu czy rezonans magnetyczny wart 400 zł, ale niektórych rzeczy nie ma w pakiecie (jak np. niektóre nietypowe badania krwi, za które trzeba zabulić - i shit you not - nawet 500 zł).
Właściwie są dwa rodzaje testerów do gier(...)Poniekąd to też miałem na myśli - zacząć na farmie by nabrać doświadczenia, potem załapać się na wewnętrznego testera, potem zaś spróbowac przekwalifikowac na design or smth.
Pakiet pomaga i to bardzo, m.in. miło mieć za darmo USG robione już któryś raz z rzędu w miesiącu czy rezonans magnetyczny wart 400 zł, ale niektórych rzeczy nie ma w pakiecie (jak np. niektóre nietypowe badania krwi, za które trzeba zabulić - i shit you not - nawet 500 zł).Cóż, chociaż tyle. Ale ta, jestem w stanie uwierzyć, bo dziewczyna robiła ostatnio badanie krwi za 300.
Generalnie to kasa idzie z odpowiedzialnością i tego chyba się niestety nie da uniknąć. Im wyżej chcemy zarabiać, tym więcej trzeba wziąć na swoje barki i tym mniej spokojna głowa. Tak ja to widzę.
Generalnie to kasa idzie z odpowiedzialnością i tego chyba się niestety nie da uniknąć. Im wyżej chcemy zarabiać, tym więcej trzeba wziąć na swoje barki i tym mniej spokojna głowa. Tak ja to widzę.
MoG - a faktycznie była taniej? Bo morele to odwaliły stary numer z podniesieniem cen na tydzień przed promo, by potem wspaniałomyślnie je obniżyćPilnuje ceny mychy od czasu premiery. Po prostu czekałem na zakończenie wakacji i ustabilizowanie finansów (bikoz samochód wymagał zrobienia go, ale mam spokoj na kilka lat teraz). Najniższa cena jaka była dostępna kiedykolwiek to 219 zł.
Maniek - to moja dziewczyna nawet lepiej, czaiła się na murdered soul suspect i wyrwała za 10 zł zamiast za 100 :PPrzebijam. 362k golda w WoWie zamienione na 26 euro battle.net ballance i zakupienie Overwatcha w wersji Legendarnej. Uszczupliłem może o 30% swoje zasoby gotówki w WoWie. xD
Ja za to miałem nic nie kupować, ale dystrybutor gunpla niespodziewanie odpalił takie promo, że opłacało się nawet bardziej niż sprowadzać z japonii (gdzie na co dzień modele są o połowę tansze niz tutaj), tak więc mam radosny półroczny zapas plastikowego cracku. Przy okazji tak, przyznaję się do składania plastikowych robotów, znerdzenie lvl hard :<
I jak tam wasz Black friday? Dużo kasy poszło w komin? :PZ powodu Black Friday poszło dosłownie 0 zł. Po pierwsze, wcześniej się rozchorowałem, więc nie miałem możliwości patrzeć po lokalnych sklepach po promocjach. Po drugie, patrzyłem w internecie na oferty, ale nic nie znalazłem. Gry planszowe przecenione zwykle te, które już mam, z typu jakiego nie lubię lub po prostu kiepskie. Myślałem o jakiejś grze komputerowej może, ale na razie mam w co grać, a pewnie koło Świąt znów będzie jakaś sensowna promocja. Jedynie na co poszło więcej pieniędzy w ostatnich dniach, to na wspieram.to zbiórka na polskie wydanie siódmej edycji podręcznika do Zewu Cthulhu:
(...)częściowo to jeszcze może być też zwykły kurz - moje filtry na obudowie komputera po miesiącu wyglądają podobnie, a nie sądzę by moje wiatraczki specjalizowały się w pochłanianiu toksycznego syfu zza okna.Może, aczkolwiek to fota trzeciego, najbardziej wewnętrznego filtru w tym oczyszczaczu. Kurz i inne farfocle zatrzymują się raczej na dwóch wcześniejszych filtrach, które na szczęście da się już czyścić wodą.
Swoją drogą ładnie poszła ta podlinkowana zbiórka xilk, nie sądziłem że milion w polskich warunkach, na jakiejś niemainstreamowej stronie i to jeszcze w tematyce papierowego RPGa jest w ogóle możliwy.Ja się zaczynam bać tego sukcesu, tak szczerze... Sam zainwestowałem w ten projekt wybierając opcję drugą z kurierem, czyli zapłaciłem 309 zł. Były wielkie słowa, wielkie obietnice, a robi się z tego...
Jednak największe zaskoczenie czekało nas znowu w rozdziale z zaklęciami, przy opisie Bram. Okazało się bowiem, że autorzy systemu w ich opisie sięgnęli dalej, niż pamiętne „Kryształy Czasu” ‒ liczbę punktów Mocy potrzebnych do stworzenia Bramy przedstawili jako… logarytm odległości między jej końcami przy podstawie 10 pomnożony przez 5. Mimo humanistycznego umysłu, nie mam nic przeciwko matematyce w systemach RPG, ale to już lekka przesada ‒ trzeba było ten opis uczynić łatwiej przyswajalnym.Nie chcę nawet mówić, jaka była moja reakcja na ten wpis, zresztą nie tylko moja... Uprościli logarytm o podstawie 10, czyli ten najprostszy...
Pozostaje nam w tym miejscu przeprosić za ten karygodny błąd ortograficzny. Niestety nie jest to ani błąd naszej korekty, ani redakcji (może odrobinę) tylko naszego grafika DTP, który na etapie drobnych poprawek wersji do druku zmienił to zdanie z uwagi na złe ułożenie tekstu, a ponieważ było już to po składzie właściwym i jego poprawkach redakcyjnych to redaktorzy nie uprzedzeni o tej zmianie przeoczyli to.I osobiście tego nie rozumiem. Super, mają grafika DTP, który robi błędy ortograficzne w podstawowym słowie, jak "opóźnienie", a do tego nie patrzy, czy ozdobny margines jest na każdej stronie, którą edytuje.
Niestety podobnie ma się z czarną ramką na marginesie, to też to samo DTP. Brak wzoru na marginesie to nie wina naszej drukarni, do której nie można mieć żadnych zarzutów, bo to 100% profesjonaliści.
Jest to dla nas bardzo cenna nauczka.
[...]
W tym przypadku Gabriel Kublik (Dziękujemy! Szczerze.) znalazł ten błąd po miesiącu od udostępnienia pdfów tego podręcznika ponad 500 osobom i nikt tego nie wyłapał wcześniej. Ani nasza 10 osobowa redakcja, ani grupa kilkunastu "playtesterów", którzy są weteranami RPG i wielokrotnie pracowali z tekstem.
witamy w crowdfundingu, musisz byc tutaj nowy :PTak mniej więcej. Wcześniej obserwowałem różne kampanie, ale jakoś nie miałem chęci nic wspierać, bo zwykle tyczyło się to gier planszowych, gdzie autor miał pomysł i chciał to ufundować. Tutaj sytuacja była inna, tu fundowane było polskie wydanie podręcznika do Zewu, systemu z którym wcześniej miałem styczność i wiedziałem, że chcę mieć podręcznik do niego.
Ten black monk to jakieś większe wydawnictwo, czy to był ich pierwszy tego typu projekt lub tez pierwszy po dłuższej przerwie?Black Monk to wydawnictwo z Poznania, ale do tej pory trafiałem na sporo gier planszowych, które wydali. Jak sami mówili, to był pierwszy tak duży projekt, a zainteresowanie ludzi tym tematem przerosło ich oczekiwania.
Ja bym sugerował zapoznać się z opisem zaklęcia, o które chodzi. To jest bardziej plot device niż fireball. Nikt w trakcie sesji nie będzie musiał logarytmować. Natomiast obecność wzoru pozwala zrozumieć w jaki sposób odległość wpływa na koszt, czego z tabelki nie widać.I o to właśnie chodzi, o zachowanie tego klimatu - określenia rzędu wielkości. A tu nie, Black Monk stwierdził "musimy to uprościć". Pewnie w maju dopiero, jak zaczną rozsyłać pdfy z podręcznikiem, to ludzie przekonają się, na czy to "uproszczenie" polega oraz ilu jeszcze podobnych zabiegów dokonali, a nie raczą tego ludziom przyznać wcześniej...
Jak sami mówili, to był pierwszy tak duży projekt, a zainteresowanie ludzi tym tematem przerosło ich oczekiwania.Cóż, masz więc odpowiedź. Mówię, nie chcę ich za dużo bronić ani tym bardziej krytykowac kogoś kto im zaufał, ale sam fakt zebrania miliona o niczym nie przesądza, jeśli okazuje się, że biznesplan był źle przygotowany lub też ceny między jego opracowaniem a wdrożeniem się zmieniły. I nie ważne czy zebrali trzy tysiące, czy trzy miliony, jeśli koszt per sztuka był źle przemyślany i nagle trza było na czymś oszczędzić by wyjść na tym zbieraniu przynajmniej na zero (ba, w takiej sytuacji im większa zebrana kwota tym gorzej dla zbierajacego jakby sie okazało, że kasy trzeba wręcz dołożyć by spełnić wszystkie obietnice). I szczerze mówiąc jak patrzę na tę listę nagród, to tak prawdopodobnie było - obiecano za dużo, więc zaczęło się kombinowanie. A że ludzie są teraz zniecierpliwieni i wnerwieni, to każdy kolejny lapsus, który normalnie może spotkałby się z jakimś tam zrozumieniem, teraz tylko dolewa oliwy do ognia.
Moglibyśmy być optymistyczni i powiedzieć, że celujemy w pierwszą, ale wolimy być realistami, więęęęc raczej druga. :/No i teraz, skoro "realistycznie" przyznają, że raczej druga połowa czerwca, to osobiście nie wierzę, żeby to był faktycznie czerwiec. No chyba, że czerwiec 2020... Najgorsze jest, że na tym Pilkonie 2019 mam prowadzić Zew - edycję 7... Jak tak dalej pójdzie, to będę zmuszony albo zmienić system, albo opierać przygotowanie sesji o ten cały Starter, który jest do kitu... Nie powiem, na przeprowadzenie jednostrzałówki ze Startera, te zasady są wystarczające. Jednak jeśli chce człowiek coś własnego zrobić lub jakąś kampanie, to ten Starter może sobie wsadzić... Serio, wiele rzeczy tam nie ma, nie mówiąc już, że wiele zasad jest okrojonych i przeinaczonych.
Wakacje się skończyły, czas wracać do szkoły. Zaraz - co?...
Jakoś tak się złożyło, że chyba 8 z 9 ostatnich weekendów spędziłem, dokądś podróżując. Autobusami, pociągami, samolotami... Nadal jestem tym samym hardym piwniczakiem, co zawsze, ale jakoś mnie naszło na gromadzenie doświadczeń. I prawdę mówiąc, nie mogę się nacieszyć, że ten mijający właśnie weekend jest już ostatnim i nie mam kolejnych planów na następne dwa miesiące.
Nie będę się rozdrabniał na ileś postów w różnych subforach, wiec napiszę tutaj tak zbiorczo - zdrowych wesołych kochani!No wesołych, choć to jest też dyskusyjne.
To co tam porabiałeś? Gdzie byłeś? Co nowego zobaczyłeś? Opowiadaj, bo ja póki co się muszę zadowalać mini podróżami wokół komina, bo na dłuższe wypady nie ma czasu i kasy zbytnio.Nie pamiętam, sorry, że dopiero po ponad roku odpowiadam na twoje pytanie. xD Chociaż patrząc na datę, to pewnie był ten czas jazdy po kucykowych eventach i spotkania z przyszłym chłopakiem.
Popieram jedną wypowiedź z Twojego posta (ale nie w sensie że z resztą się nie zgadzam, tyle że z tą się utożsamiam) - "nie chciałem odchodzić z GS-u, bo naiwnie wierzyłem, że będzie istniał w nieskończoność." - nie widzę w tym nic złego, sam miałem z tym duży problem.Tylko że nie chodzi o to, że ja tak uważałem - dostrzegałem narastające problemy z rekrutacją nowych osób i ogólną aktywnością, miałem także zastrzeżenia do działalności Donovana i przeszkadzała mi ciągła nieaktywność Advo (zimak pisał, że na 95% jest pewny, że nie widzę tego, że ta dwójka nie robiła nic w kierunku poprawy warunków na GS; gówno prawda) - tylko że mi to zarzucano. A że mimo to nie chciałem stamtąd odchodzić i nie wierzyłem wtedy w szanse powodzenia przenosin całego ŚP pod inny adres, choćby z powodu wątpliwości, czy wszyscy będą się chcieli przenieść, to inna sprawa. Nie jestem zresztą w stanie przypomnieć sobie wszystkich argumentów, których wtedy używałem, ale byłem wtedy zawieszony między dwoma walczącymi frakcjami i dlatego, jak to ujął Sent, "nie wiedziałem, czego chciałem".
Ned - bez urazy, ale to jednak zabrzmiało jak festiwal pretensji i "ha, wyszło na moje" ;DWiem, zdaję sobie z tego sprawę - w jakiejś części na pewno jest tak nie bez powodu, w końcu nadal mam do części osób pretensje i w pewnym sensie cieszę się, że wyszło na moje (tylko co to za radość, skoro wolałbym, żebyśmy nadal działali); po prostu nie jest tak, że po tych wszystkich latach gotuje się we mnie złość. Po latach nie mam już nawet tak jednoznacznie negatywnego stosunku do odejścia z GS. Miałem zresztą okazję zaśmiać się Łowcy w twarz po zamknięciu Królestwa, gdy przyznał w końcu to, co sam pisałem mu dwa lata wcześniej, i tego nie zrobiłem. Nawet jednak w jego przypadku czuję, że powinienem był postąpić inaczej i nie traktować jego projektów po macoszemu, bardziej się nimi zainteresować. Ktoś mógłby uznać, że to głupie, przejmować się stroną o grach, ale myślę, że większość z nas przynajmniej przez pewien okres traktowała ją naprawdę poważnie i poświęcała jej sporo swojego czasu.
Przyszedłem sobie po prostu powspominać.
Nie pamiętam, sorry, że dopiero po ponad roku odpowiadam na twoje pytanie. xD
(...) i spotkania z przyszłym chłopakiem.
A obecnie nie ma co pisać. Życie prawie stanęło w miejscu przez epidemię, co widać także w tym wątku. Miałem na początku roku zaplanowane być na bodajże ośmiu różnych wydarzeniach, z czego każde zostało anulowane. A do forumowych wspominek się nie dołączę, bo już je urządzałem prywatnie dwa miesiące temu.
Co do archiwów - zależy o które pytasz - te z GSu mam na dysku, tych z center nie backupowałem, bo raz, nadal przecież stoją, a dwa, był to tak naprawdę "Kij 2.0" a nie miejsce dyskusji, tak więc nie było czego za bardzo archiwizować.Chodzi mi o te z GS. Mam archiwum starego Królestwa, jeszcze od Łowcy, zapisałem sobie też wszystkie tematy z RPGC, zanim odszedłem, ale nie mam TN, BH ani FUK - choć może trudno w to uwierzyć, nie wiedziałem wtedy jeszcze, że to tak proste jak naciśnięcie PPM gdziekolwiek i wybranie "zapisz stronę jako".
Spoko, też o tym zapisywaniu dowiedziałem się dopiero, jak się wtedy przenosiliśmy :P Ale niestety, chyba jednak masz o mnie zbyt złe zdanie z tymi "hakami" i zdecydowanie mnie przeceniłeś - niestety-stety, z BH więc nic nie mam, z FUK też nie widzę, bym cokolwiek skopiował.Wydaje mi się, że sam kiedyś złowrogo ostrzegałeś, że w razie czego przytoczysz to, co ktoś napisał na GS, bo w domyśle masz wszystko pozapisywane. Wtedy uwierzyłem ci na słowo, stąd napisałem o tych hakach. No nic, szkoda. Możesz za to podesłać Salve, bo chyba nigdy go nie widziałem, był już zdaje się przeszłością, gdy dołączałem do ŚP.
Wiem, że np. Rabowi regularnie dawał wgląd do FUKu, gdy nadal wszyscy tam byliśmy a on siedział poza zakonem ::)Tak, przeczytałem o tym na Absyncie. Nie wiem, jakie Rab musiał mieć na niego haki (znali się ponoć osobiście), że w gruncie rzeczy taki inteligentny człowiek nie dość, że tyle czasu go tolerował, to jeszcze nawet tańczył jak on mu zagrał. W dodatku byłem niedawno na GS i zobaczyłem, że Rab jest tam teraz adminem - więc i tak widzi pewnie już wszystko.
CyCu, czy Ty kiedyś mówiłeś na forum otwarcie o swojej orientacji czy to pierwszy taki przypadek?Ajj, faktycznie pierwszy raz. Wcześniej pisałem o tym na forumowym serwerze Niezgody, a tutaj jeszcze nie. Swoją drogą, kiepski wybrałem kraj na bycie nieheteronormatywnym.
A ja chciałem tylko napisać: Cześć Ned.
I cześć wszystkim, których nie "widuje" na discordzie.
Zapraszam serdecznie na niego (gdzies lezy link), mozna sobie powspominac.
Np. Sturmovika.
Ajj, faktycznie pierwszy raz. Wcześniej pisałem o tym na forumowym serwerze Niezgody, a tutaj jeszcze nie. Swoją drogą, kiepski wybrałem kraj na bycie nieheteronormatywnym.
Życzę powodzenia i wytrwałości w wychowywaniu malucha, i obyś czasami był w stanie się wyspać przez te pierwsze 2-3 lata. xD
A co dopiero, jak zacznie brać dragi, pić alkohol i mieć rozwiązłe życie seksualne jak Maniaks?
Tez zycze powodzenia.
Z drugiej strony z dziećmi jak z naleśnikami.
Co do wybijania zębów: Małemu już naprawialiśmy, pa pa 4000 złaż się boję pytać co wywinął, że aż tyle to kosztowało
Wielkie gratulacje, Maniaks! :)
Co do wybijania zębów: Małemu już naprawialiśmy, pa pa 4000 zł (dla 2-latków takie rzeczy pod narkozą i pewnie gdzieś jakoś dałoby się taniej, ale myśl o oszczędzaniu na zdrowiu dziecka szybko otwiera mój portfel).
Bardziej jednak niż urazy fizyczne stresują te psychiczne - oboje z mężem mamy kilka przepracowanych błędów z dzieciństwa i obietnic "nasze dziecko wychowamy lepiej". Teraz Mały jest w wieku, gdy zaczęły się własne opinie, własne zdanie na każdy temat. I z jednej strony chcesz, aby dziecko potrafiło wyrażać swoje zdanie, być asertywnym itd., znając przy tym pewne granice, z drugiej jego upartość czasem bokiem wychodzi. Przy kolejnym fochu stulecia nie raz trzeba powtarzać w myślach mantrę "to nie zemsta tylko akcja ratunkowa" :D
aż się boję pytać co wywinął, że aż tyle to kosztowałoNałożyło się kilka rzeczy :P
żarty żartami, ale to trochę przerażające jak łatwo chałupniczymi metodami da się dzisiaj całkiem udanie podrobić czyjś głos :phttps://patronite.pl/Gothicbot/description