wspomniana walka vegety, widac że zupełnie kto inny rysował.
To nie jest kwestia nawet tego, kto rysował, tylko kto (ile osób, w jakim czasie, za jaką kasę) zajmował się animacją. Musieli mieć jakiegoś poważnego fakapa organizacyjnego w tym czasie.
W komiksach MK X jest kwestią "kto rysował", w jednym z ostatnich odcinków ten jeden rysownik przeszedł sam siebie:
A co do DB Kai i fakapów organizacyjnych - mogłeś po prostu przeoczyć wznowienie serii, Sent. O ile tsunami i Fukushimę można oczywiście nazwać fakapami, that is. Katastrofa przerwała im proces produkcyjny, wrócili i dokończyli Buu Sagę po jakichś... czterech latach? Przez długi czas seria była oficjalnie skończona na Cell Saga, bez gdybania nawet na temat wznowienia. Niby od początku plany były takie, żeby skończyć na Cell Saga, ale potrzeba było tsunami i reaktora jądrowego, żeby to oznaczało naprawdę "nie robimy" zamiast "nie obiecujemy, ale jeśli sprzeda się dobrze...".
A jakości animacji i efektów między kinówką a animu w TV nawet nie ma co porównywać, because budżet.
A mi osobiście DB Super nie przeszkadza, w sam raz żeby usiąść na tyłku przez 20 minut i zjeść tosta czy coś. Zawsze coś nowego, o gwałceniu "lore" nawet nie ma co zaczynać. Z traktowania Dragon Balla na poważnie się jednak wyrasta, może 13 lat temu bym się przejął. Że GT debilne, albo że dyrdymały wymyślone przez fanów i okraszone nazwą AF (After Future, lub wersja alternatywna rozpowszechniona przez najbardziej niedotlenionych mózgów w gimnazjum - After Faster) to już najstraszniejszy kretynizm na świecie i jak tak można szkalować to cudowne lore i uniwersum. Poza tym i tak Super jest ciekawsze od GT, można to obejrzeć dla przyjemności.