Marek, pomimo szczerych chęci, nie dostrzegł w zachowaniu Vestry nic godnego potępienia.
- Dobrze, więc... nie będę ci już przeszkadzał.
Kobieta nic nie odpowiedziała, tak więc młodzieniec wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi. Chwilę później był już z powrotem w swojej komnacie, gdzie czekały na niego zioła zaparzone przez sługę. Nie miał jednak ochoty ich pić, więc od razu położył się do łóżka. Spokojny tym razem sen przyszedł zaskakująco szybko, choć zanim to się stało Marek miał wrażenie, jakby za oknem coś hałasowało. Nie miał już jednak ani ochoty, ani siły zastanawiać się, co to może być. Jeszcze znowu zrobiłby z siebie idiotę.
-----------------------------------------------------------
Z samego rana, młodego centuriona obudziła biegająca za drzwiami co i rusz służba. Marek podniósł się i usiadł na łóżku, wziął głęboki oddech i podrapał się po głowie. Nie wyspał się, ale oto najwyraźniej już coś się działo w domu. Będąc na wpół przytomnym, wyszedł z pokoju i omal nie wpadł na pędzącego korytarzem strażnika.
- Na Jowisza! - wykrzyknął legionista, gwałtownie zatrzymując się przed swoim panem. - Wybaczcie mi, mój panie.
- Co tu się wyprawia? - zapytał Marek, przecierając oczy ze zmęczenia.
Strażnik przez chwilę stał nieruchomo, z wyrazem twarzy nie zdradzającym absolutnie niczego. Dopiero po chwili przełknął ślinę i odpowiedział.
- Wasza siostra, panie... zmarła. We śnie.
- Niech to wszystkie demony porwą! - ryknął wściekły Oktawian, rzucając o ścianę kolejnym już glinianym garnkiem. Chwilę później z impetem kopnął stojące obok krzesło, po czym podniósł je z podłogi i cisnął je za okno. Oparł się o ścianę i zaczął głośno dyszeć. Twarz miał całą czerwoną, a zęby zaciśnięte tak mocno, że zaraz mogłyby pęknąć. - Niech was szlag! Wszystkich! (
Oktawian dostaje 2 PO. Jest na granicy obłędu)
Po drugiej stronie pomieszczenia, przy łóżku, na którym leżała martwa Otylia, stali Antoniusz i Vestra. Czarnowłosa kobieta wpatrywała się w zimne ciało swojej pasierbicy nie tyle ze smutkiem, co z przerażeniem w oczach. Nie reagowała na szalejącego męża, zupełnie jak gdyby strach całkowicie ją zmroził. Antoniusz z kolei stał ze spuszczoną głową i gdyby ktoś przyjrzał mu się dokładnie zauważyłby, że z trudem powstrzymywał się od płakania.
- Ojcze, co się stało? - do pokoju niczym błyskawica wpadł Marek. Rozejrzał się i zobaczył ciało swej siostry. Spojrzał na Antoniusza, a ten na chwilę podniósł głowę i zwrócił się w stronę brata. Oczy zachodziły mu już łzami. - Ojcze!
- Co u licha, nie widzisz?! Przeklęci, przeklęci wszyscy... bogowie! Bogowie, przeklinam was, słyszycie?! - ryknął stary Krassus przez okno.
- Musimy spalić ciało - powiedziała Vestra, jakby w końcu doszło do niej to, co się stało. - Jak najszybciej.
- Jak to spalić? - zdziwił się Antoniusz.
- Oszalałaś, durna kobieto - Oktawian powoli podszedł do ciała swojej córki i przyklęknął przy niej. Wziął jej zimną jak lód dłoń do ręki i pocałował. Przez chwilę Markowi wydawało się, że widział jak pojedyncza łza spływała jego ojcu po policzku, ale jeśli nawet tak było, to szybko się otrząsnął. - Złożymy ją w krypcie, jak nakazuje obyczaj. A dopóki nie przybędzie kapłan z balsamami, będzie spoczywała tutaj.
- Ale... - zaczęła znowu Vestra.
- Żadnego "ale"! - warknął Oktawian. - Nie pozwolę, żeby moją córkę po śmierci zhańbiły jakieś barbarzyńskie rytuały!
- Musimy spalić jej ciało, na bogów! To naprawdę bardzo ważne! - odparła Vestra, cała już rozdygotana. - Marku, przemów swemu ojcu do rozsądku!
- Synu, zabierz ją stąd, albo nie będę mógł za siebie poręczyć!