Jedynka jest boska, dwójka trochę mniej (natomiast bardziej przypomina Fury Road), a trójka... Dla mnie w trójce była tylko jedna fajna scena z klimatem, na samym początku z handlarzem wodą, a potem jest już tylko gorzej, a to, co się dzieje od połowy filmu dosłownie woła o pomstę do nieba.
Fury Road jest bardzo udanym filmem akcji post-apo - ale nic więcej. Mimo wszystko nie znajdziesz w nim żadnych rozkmin moralnych, głębokich przemyśleń or smth. Natomiast znajdziesz mnóstwo nawiązań do innych dzieł post-apo - i mnóstwo motywów, które weszły do kanonu tego gatunku (aqua cola, kult V8, zbydlęcenie społeczeństwa, wykorzystywanie nagich kobiet jako przynęty i wiele wiele innych) dodatkowo okraszonych naprawdę solidnym i efektownym rozpierdolem. Mi się ten film bardzo podobał, tak bardzo, że daję mu solidne 8/10.
Ponadto film zasmakował mi ze względu na porzucenie w dużej mierze wszystkich bzduryzmów hollywoodu. Wątek miłosny jest zarysowany tak delikatnie, że nie męczy - nie ma pompatycznej muzyki, romantycznych pocałunków czy zawsze żenującej widza sceny seksu - po prostu jest krótka rozmowa, trochę współczucia, a potem po prostu obie postacie obejmują się gdy są w kolejnych scenach. Strawnie i wygodnie. Miło też było zauważyć że w końcu hollywood idzie po rozum do głowy i o ile główny bohater nadal jest kuloodporny, to jego kumple giną masowo, niemal w stosunku 1:1 razem z baddies.
A gitara jest genialna. Jest jej za mało. A jak już jest, to kakofonię szalonego przesteru najczęściej zagłusza soundtrack oparty w dużej mierze na bębnach. Jak dla mnie to główny minus tego filmu. WINCYJ bo miałem niedosyt!