Na pierwszego Hobbita nie poszedłem do kina i naprawdę się z tego powodu cieszę. Akcja... Nie. Inaczej. HISTORIA, rozpoczyna się w 44 minucie (jak Bilbo wybiega z Bag End). Wcześniejsze sceny są nudne i pretensjonalne.
Ja zmieniłem zdanie po tych dwóch częściach, w których non stop mamy jakąś gonitwę i prymitywną (chociaż świetnie zrobioną) naparzankę. Takie "nudne" sceny z początku części w ogólnym rozrachunku okazały się całkiem fajne, bo później człowiek jest przytłoczony podróżą bohaterów.
A że pretensjonalne? Rozwiń.
Pokazywanie smoka-nie-smoka w tle, jakieś śpiewanie (serio? To nie książka), mycie naczyń, rozterki czy iść czy nie iść, bla, bla, bla... A reszta filmu?
Akurat ta konwencja pasuje, było nie było, Hobbit to pozycja dla młodzieży. Ja bym się raczej skupił na tej niekonsekwencji w utrzymywaniu stylu. Z jednej strony mamy owe śpiewanie, mycie naczyń, z drugiej mnóstwo brutalnych i mrocznych scen. Więc jaki to film? Bardziej dla dzieci czy dorosłych?
Sranie na widza kupą CGI, byleby tylko więcej efektów.
Czy tylko mnie irytują nagłe przejścia w CGI? Strasznie bije po oczach. I otaczająca bohaterów, zasuwająca jak głupia, kamera. Bleh.
Zauważyłem, że Jackson chyba lubi brać wszystko dosłownie co jest w książkach. W Drużynie Saruman przyzywa sztorm nad Karadrasem (w książce bohaterom wydawało się tylko, że słyszą nikczemny głos czy coś), a w Hobbicie te pojebane olbrzymy rzucające na siebie skałami (Bilbowi tylko się wydawało, że coś takiego widzi i to daleko).
Te niedopowiedzenia z książek dają duże pole do interpretacji i cóż, Jackson widzi to efektownie, w końcu tak mu jest łatwiej zapełnić film akcji.
Byłem dzisiaj na dwójce i nie jestem zadowolony. Może ktoś, kto nie ma o tej historii bladego pojęcia to łyknie, ale nie mogę patrzeć na z czapy dodane postacie, co by tylko pokazać gęby znanych aktorów. Krew mnie zalewa, jak pewne wątki - a przecież tak bardzo ważne dla książkowego Hobbita - są zmarginalizowane na rzecz bardziej efektownych akcji, których... nigdy nie było! Wydaje mi się, że książka jest na tyle dobrym materiałem na film przygodowy, że nie trzeba niczego za wiele wymyślać. No, lecz jeśli oni chcieli zrobić trzy części, to faktycznie musieli nazmyślać.
Wkurza mnie styl akcji w filmie. Nazwałbym go wieczną gonitwą. Bohaterowie są w wiecznym pędzie, zawsze mają gdzie uskoczyć, nawet jeśli w przepaść, to tam z automatu linę łapią (przecież to oczywiste).
A jeśli płyną w beczkach rzeką, to grubas musi wyskoczyć na brzeg, staranować orków (ciągle się tocząc), przypadkowo przeskoczyć na drugą stronę (przy okazji taranując kolejnych przeciwników), tak kolejnych kilka razy, by w dalszym pędzie trafić ponownie do rzeki. Ja wiem, w takim filmie to wszystko jest pięknie ustawione, ale, na litość boską - niech nie robią z nas debili.
Wkurza mnie totalna zmiana wartości wątków. Bardzo rozwinięte są walki z czapy (vide Legolas i druga elfka) a sama sprawa z dostaniem się do Góry została wykastrowana. Mroczna Puszcza, ja się pytam! Tylko pięciominutowa scena? Bez jaj.
Żeby nie było, źle się nie bawiłem. Hobbit wygląda pięknie, świetne widoczki i efekty specjalne. Może razi co prawda niekiedy nadmierne CGI (chociaż nie wiem czy każdy jest na tym punkcie zboczony, bo moja dziewczyna mówia, ze nie widziała specjalnie różnicy kiedy nastepowało przejście pomiędzy aktorem a jego komputerowym odpowiednikiem). Smauga fajnie zrobili + głos Cumberbatcha.