Alvaro i Sooren
- Chowaj - odparł strażnik, nie opuszczając przy okazji swojej broni - Tylko bez gwałtownych ruchów.
- A ty siedź cicho, to wolniej się będziesz wykrwawiać - uciszył Soorena drugi ze Szkodników - Prawdopodobnie.
- Cronos sobie poradzi.
W tym samym momencie zza rogu wydreptał mężczyzna w długiej, błękitnej szacie z przerażonym wyrazem twarzy. Rzucił szybko okiem na całą sytuację, po czym wyciągnął dłoń w stronę Szkodnika, który szedł zaraz za nim z torbą w dłoniach.
- Daj fiolkę z zielonym płynem - polecił osobnik, który raczej na pewno był magiem. Poza kolorem szaty właściwie nie różnił się zbyt mocno od Magów Ognia. Gdy otrzymał odpowiedni specyfik, zbliżył się do Soorena i odkorkował fiolkę. - Możesz poczuć delikatne pieczenie.
Kiedy kilka kropel płynu spadło na świeżą ranę, Sooren faktycznie poczuł pieczenie, i to zdecydowanie nie delikatne. Jednakże, jak za dotknięciem magicznej różdżki, po chwili ból zaczął przechodzić, przestała lać się krew, a samo rozcięcie wydawało się błyskawicznie zasklepiać.
- Powinno być dobrze - uznał Cronos, przyglądając się uważnie ręce Soorena. - Do końca dnia nie nadwyrężaj tej ręki, staraj się pić dużo wody i unikaj potencjalnie stresujących sytuacji. Kolejnych spotkań z ostrzem miecza też unikaj, tak na marginesie.
- Da radę chodzić i gadać? - zapytał Szkodnik, który wciąż pilnował Alvaro.
- Oczywiście.
- No, to idziemy do Laresa - polecił wartownik, odsuwając ostrze topora od gardła drugiego z przybyszy, ale wciąż trzymając broń w pogotowiu. - Jeden fałszywy krok i potniemy cię na tyle kawałków, że będzie można wysłać po jednym do każdego gościa w kolonii.
Gdy obaj mężczyźni weszli do chaty szefa bandy Szkodników, zauważyli, że pod względem architektonicznym nie różniła się właściwie niczym od reszty domków. Była za to lepiej urządzona. Lares siedział spokojnie za stołem, na którym leżała okazała kiść winogron, a obok stała otwarta butelka piwa. Było też normalne łóżko, spora szafka i wiszący na ścianie łeb upolowanego wilka.
- No dobrze, skoro narobiliście takiego szumu, żeby się do mnie dostać, to nie mam sumienia z wami nie pogadać - odezwał się Lares, nie spoglądając jednak w ich stronę, a jedynie przyglądając się trzymanemu w dłoni winogronu. - Co was sprowadza, koledzy?
Karl i Orven
Nowicjusze pobierający nauki od Baala odwrócili głowy i przez chwilę patrzyli na głośno przemawiającego Karla, po czym bez większych emocji wrócili do przerwanego wykładu. Sam Cadar ledwie zauważalnie rzucił okiem na Karla, Orvena i Finleya, ale nawet nie drgnął, by się do nich odezwać. Jedyną poważniejszą reakcją na wypowiedź byłego nowicjusza magii ognia było nieprzychylne spojrzenie przechodzącego obok Strażnika Świątynnego.
- Ćśś! - rzucił wojownik, przykładając palec do ust - Zakłócasz nauki Baala Cadara. Jeśli chciałeś zwrócić jego uwagę, to musisz wysilić się na coś więcej niż rzucenie kilku frazesów.