Okej, szmaty też się nadadzą. Zaczynam wiązać skubańca, jednocześnie podnoszę głowę ku Legio
-Nie wiem nics o magiii, ale huk dochodsssił...
Puzdu, pilar of flames, apokalipsa, atomowy grzyb na północy, Huk bębenki rozrywa, ziemia się trzęsie, nie ma co czas spierdalać.
-JEBACS TO. Legio, ssspiepsssamy, bo sarasss tu tłumy będą
Przerywając wiązanie podnoszę łuk, przecinając cięciwę (chuj z nią, mam zapasowe) wkładam go do sajdaka, przerzucam se delikwenta przez ramię i, chwytając w wolną rękę dzidę, wstaję, rozglądając się za drogą ucieczki. Mam cichą nadzieję że magiczny pedant Legio ogarnie zarówno swoje kiszki, jak i okolicę, w skaże bezpieczną drogę ucieczki. Nie chcę by coś pierdolnęło mi pod stopami.