Złośliwość losu w moim przypadku bywa naprawdę na poziomie ultra hard. Jak cały czas o siebie nie dbałem i w ogóle wystawiałem się na załapanie jakiegoś choróbska, tak akurat teraz, kiedy totalnie nie chciałem zachorować, zachorowałem. Ze wszystkich weekendów w roku, akurat musiało trafić na ten jeden zasrany, kiedy jest pyrkon! Masakra jakaś. Nie żebym się usprawiedliwiał, bo zamierzam przyjechać, choćbym miał umierać, ale po prostu muszę wylać swoje żale tutaj... Eeeeh! Jeszcze dostałem L4 do wtorku, czyli na cały tydzień!