Właśnie przeszedłem Dragon Age 2. Gra ma swoje wady, ale nie rozumiem ogólnego linczu nad tą grą. Fabuła wciąga niesamowicie, głos podłożony pod naszego herosa pozwala nam lepiej się z nim utożsamić, a towarzysze są postaciami bardzo intrygującymi (nie licząc Fenrisa, który od samego początku wydawał mi się nudziarzem więc nie brałem go do składu). Wybory podejmowane przez nas mogą mieć poważne konsekwencje, a sam dokonałem kilku tragicznych w skutkach czynów, które w niektórych momentach sprawiały, że czułem pustkę, żal, wczułem się w grę tak bardzo, że zacząłem ją mylić z realnym światem. Niektóre postacie z gry stały mi się bardzo bliskie - niektóre z tych osób umierały, co powodowało u mnie głęboki, przeszywający żal, niektórzy zawiedli moje zaufanie przez co zastanawiałem się, czy wypieprzyć kogoś takiego z drużyny, ale ostatecznie moje miękkie serce nakazało wybrać opcje "zostań".
Cóż, takie błahostki jak powtarzalność lokacji i takie tam duperele to coś, co mam głęboko w swoich osobistych Głębokich Ścieżkach. Szczerze mówiąc nie zwracałem w ogóle na to uwagi, liczyła się tylko opowieść, jaką oferowała mi gra. Chciałem poznawać kolejne postacie, rozwiązywać kolejne zadania, podejmować decyzje i obserwować konsekwencje moich wyborów. To było w tej grze najważniejsze, więc nie rozumiem, jak można mówić o takiej grze, że jest chujowa bo ma powtarzające się lokacje. o.O
Ciekawe jest to, że wygląd Bethany zależy od wyglądu naszego bohatera. Zauważyłem to, gdy musiałem rozpocząć grę od nowa, bo moja bohaterka wyszła mi zbyt brzydko. Mam hopla na punkcie
wyglądu prowadzonej przeze mnie kobiecej postaci i tą kwestie zawsze staram się doprowadzać do perfekcji.
W tej chwili moja dusza nadal znajduje się w świecie DA2 i potrzebuję trochę ochłonąć zanim zabiorę się za jakąkolwiek inną grę fabularną... albo za następne podejście, gdyż niektóre sprawy nadal wymagają wyjaśnienia - co by było gdyby...?