Ech, będę musiał się chyba nieco bardziej zagłębić w temat żeby wam to wytłumaczyć.
Anyway, nie czuje bluesa w postaci "dotykało tej cegły 20 pokoleń". Również uważam, za kretyńskie sapanie się o jakieś krokwie z dupy. Skoro już remontujemy, to fakt - jak najlepiej żeby odwzorować - ale bez spiny. Zastępowanie drewna tworzywem sztucznym - no wiadomo, że nie - ale jak drewno będzie trochę inne, albo zamiast mitycznych wapiennych zapraw murarskich będzie beton to nie ma dla mnie problemu. Wolę jednak, by to wyglądało, niż niszczyło się w imię idei.
Skoro nie czujesz, to zabytki nie są Ci w ogóle potrzebne. Domyślam się, że niemal pięćsetletnie ślady spalenizny na murach kościoła (i spękane od temperatury granitowe kwadry) po katastroficznym pożarze Gryfina w XV wieku również nie zrobiłyby na Tobie wrażenia. Dotykałem ich podczas pisania pracy licencjackiej.
Po za tym - jest jeszcze coś. Architektura nie polega na zwyczajnym ułożeniu cegieł czy kwadr kamiennych i pochlapaniu ich zaprawą. Bardzo ważny jest rozkład napięć w murze, podpory, rozłożenie ciężaru - nierzadko wchodzi w grę wcale wysoka matematyka. W średniowieczu już o tym wiedziano i niejeden gotycki kościół stanowi efekt czyjegoś wieloletniego wysiłku intelektualnego - inaczej zawaliłby się jeszcze przed ukończeniem budowy.
Do czego piję? Do tego, że taki architekt obliczał to dla materiałów mu znanych. Nie możemy po prostu załatać dziury po wykruszonej zaprawie wapiennej betonem - inne właściwości fizyczne sprawią, że zakłóci on równowagę konstrukcji i strukturę muru, ba, może on nawet stanowić wektor dla inwazji drobnoustrojów, grzybów czy choćby głupiej wilgoci do wnętrza muru (współczesny cement ma zdecydowanie inne właściwości higroskopijne niż zaprawy wapienne ze średniowiecza i - nagminnie stosowany w konserwacji zabytków w Polsce - bardziej przyczynia się do ich szybszego zniszczenia niż ratunku). Mógłbym mnożyć takie przykłady godzinami - w końcu właśnie o tym pisałem licencjat - ale nie chcę was zanudzić.
W związku z tym ratowanie zabytków jest drogie, bo wymaga myślenia i starannego doboru stosowanych materiałów. Gdy będziemy je bezmyślnie odbudowywać najbardziej ekonomicznymi środkami, po prostu przyczynimy się do ich zniszczenia. Chciałbym wam uświadomić, że każdy zniszczony zabytek zostaje zniszczony nieodwracalnie, tego nie da się naprawić ani odwrócić.
Już wolę coś takiego, niż straszące, rozpadające się trzy ściany bez dachu, okien i z półtorametrową warstwą krzaków i śmieci dookoła, którymi nikt się nie interesuje "bo zabytek" tylko wręcz przeciwnie - omija z daleka, bo wie, co się tam zbiera. Jeśli nie przyznasz mi racji, to serio zwątpię w ciebie, Flood ;p
Po 1) Zabytku, z którego zostały trzy ściany bez dachu i okien nie odbudowuje się (bo to bez sensu), tylko konserwuje (żeby nie niszczał bardziej) i restauruje jako tzw. trwałą ruinę. Wg. szkoły angielskiej efekt docelowy powinien wyglądać
mniej więcej tak.
Po 2) Możesz we mnie wątpić, nie zamierzam zarzucać swoich poglądów w imię czyjegoś szacunku do mojej osoby - wrogów w życiu mam niemało, ale gardziłbym sobą, gdybym zmieniał swoje zachowanie w stosunku do tego, czego ludzie ode mnie oczekują.
Po 3) Nigdzie nie twierdziłem, że w Polsce prawidłowo konserwuje się zabytki. Karta Wenecka jest prawem międzynarodowym i Polska ją podpisała, ale z przestrzeganiem zawartych w niej przepisów jest kiepsko. Zabytków jest dużo, ludzi mało, hajsu mało, a co jest, to się rozpie*doli na prawo i lewo, na limuzyny albo klimatyzację w urzędach.
Jak wspominałem jeszcze na shoutboxie - Karta Wenecka dopuszcza wartościowanie zabytków. Największą ochroną (niedopuszczającą wcale wykorzystywania do konserwacji materiałów innych niż z epoki bądź reprodukowanych według wzorców z epoki) obejmuje się te reprezentacyjne dla czasów, stylu architektonicznego, kultury budowniczych itp. Te wtórne lub nieciekawe pozwala się remontować bardziej liberalnie.
Podczas pisania pracy licencjackiej odwiedziłem i obejrzałem 15 zabytkowych kościołów na terenie mojej gminy, i tylko JEDEN określiłem jako znajdujący się w stanie nawet nie dobrym, tylko znośnym. Natomiast niemal każdy z nich nosił ślady remontów przeprowadzonych w tak żałosny sposób, że można by je wręcz określić jako sabotaż zabytku.