Smutny też był koniec Whitea. Ponadto - co za zbieg okoliczności - White przyczynia się do śmierci miłości Jamesa, a potem James odchodzi z jego córką. Na długo przed premierą myślałem, że to on zostanie Blofeldem - kierowałem się tym, że świetnie wymknął się Bondowi w "Quantum".
Kolejny smutny widok - zniszczenie siedziby MI6.
Blofeld się nawet udał, zwłaszcza ta blizna. No i uśmiechnąłem się, gdy pojawił się biały kot.
Zdziwiłem się, gdy okazało się, że szumnie zapowiadana Monica Bellucci miała tylko krótki epizod.
No naprawdę szkoda mi Whitea. Jamesa zresztą też.