Z zaciekawieniem czytam o tych waszych pizzach domowych bo jakos tak wyszlo, ze sie wkopalam w robienie ze znajomymi. A moja bieglosc w tym temacie wynosi 0 K.
Od kiedy biegłość podaje się w kelwinach? :F
Jak twierdzisz, że moja pizza nie ma duszy, to znaczy, że jej nie jadłeś
Jest to zdanie podwójnie prawdziwe, lecz obie składowe nie implikują się wzajemnie, ha.
Bo ponieważ:
Ostatni kawał pizzory z wczoraj ;p
Wygląda smakowicie - i taka najpewniej jest - ale jako że nie było robione ludzkimi rękoma, ciasto duszy nie posiada. Podobnie jak Japończycy lub eee... nie pamiętam kto jeszcze. Ale może w tym przypadku dodatki ją mają? Kto wie. I tak jadłbym/10.
Przy czym, wracając do rozkminy dot. ciasta, jest to typowa pizza na domową ucztę - na grubym cieście, które wytrzyma sporo dodatków. Jakby co, to moje niejasne instrukcje zmierzają głównie do zrobienia pizzy na cieście typowo włoskim, cienkim.
Do swojej zaś możesz dać nawet nieco więcej oliwy (grube ciasto to lubi) i zabarwić tą kurkumą. Jak ciasto ci wychodzi wysokie i mocne to możesz też się pobawić w świeże pomidory (przy cieście cienkim zawsze bardzo ryzykowna sprawa).
@Mięso - więcej w następnym odcinku. Skrótowo powiem tylko tyle - im szlachetniejsze mięso, tym mniej przypraw. Karkówka - marynuj ile chcesz i w czym chcesz, możesz sobie wymyślić dwudziestoskładnikową marynatę. Stek wołowy, polędwica wieprzowa, itp. - sól, pieprz i absolutnie nic więcej. Filet z kurczaka - rozmaryn, tymianek - najlepiej świeże. Jak nie ma pod ręką świeżego rozmarynu, to lepiej sobie odpuścić sypany z paczki albo znaleźć sposób na pozbycie się go przed podaniem (parszywe badyle). Wieprzowina i wołowina - rozmaryn, szałwia. Papryka sypana zawsze na sam koniec smażenia/pieczenia (albo do krótkiej obróbki), gorzknieje przekurewsko - podobnie z pieprzem. Oregano pasuje prawie do wszystkiego, tutaj też świeże jest o wiele lepsze, niż patyki z paczki. Bazylia do mięsa to pomyłka, powinna iść do pomidorów, mozzarelli i ew. pomidorowych sosów do makaronu. Kolendra w miarę uniwersalna, ale zależy od preferencji (niektórzy mają wstręt, genetyczna sprawa). Imbir - praktycznie zawsze na propsie. Żyjemy w czasach, w których korzeń można łatwo w sklepie dostać i samemu zetrzeć, więc nie muszę wspominać o proszku z paczki i ile on wart.
Co do bardziej złożonych opcji - postaram się przypomnieć sobie przepis na legendarną karkówkę, którą kiedyś ponoć zrobiłem. Kilka lat później mi o niej wspominali ludzie, a ja nie przywiązywałem do tego uwagi, jak robiłem. To była zresztą impreza działkowa, na której ktoś z nas postawił kloca na drodze krajowej, więc chaos był wpisany w każdy punkt tego eventu. Ale było coś z sosem sojowym, wodą gazowaną, czymś pomidorowym...