Chodziło mi raczej o tą animację "oberwania" u Szpona i timing uderzeń. Jakby nikogo nie było i mieć czas to można by go rozwalić w ten sposób. Coś jak Czarny Troll w G2.
Nope. W tym momencie gry Deathclaw zjada nas na śniadanie w równej walce - ten gościu bez min (które nie zabrały deathclawowi dużo hp, ale połamały mu wszystkie kończyny co dało mu ogromną przewagę) nie dałby sobie za nim rady. Zwróć uwagę na sam początek - deathclaw go łapie i rzuca nim o ziemię, 30% hp w dół. Bez min to byłaby bardzo krótka walka. Walniesz go kijem dwa razy, a potem on Cię przewraca i kroi na kawałki.
Wierz mi, wiem co mówię. Zagraj w grę i sam ogarniesz jak bardzo się mylisz i jak wiele w tym starciu can go wrong w bardzo krótkim czasie.
Proszę zauwazyć czaszeczkę przy pasku życia Deathclawa - takich przeciwników jest więcej i bywają naprawdę przesadzeni, walka z nimi wymaga zastosowania niekonwencjonalnych sposobów (I TO SIĘ CHWALI
). Z reguły mają jakieś legendarne przedmioty (istnieją też przeciwnicy legendarni z gwiazdką przy pasku życia). Raz trafiłem na Legendarnego Raidera który jednym strzałem z pistoletu skleconego ze spawanej rury kasował mnie za 1/3 hp. Sam przy tym był niemal kuloodporny. Siedział w małym budyneczku i strzelał z okien... Nawrzucałem mu tam koktajli mołotowa.
Anyway - od teraz do rzucania granatów/stawiania min jest osobny przycisk, jak na mój gust bardzo dobry pomysł, ale fpsuje gameplay jeszcze bardziej.
Wrażeń ciąg dalszy
dogmeat. - O ile jako towarzysz robi takie same irytujące rzeczy jak zawsze (np. blokuje ciasne przejścia - na szczęście można go łatwo przeskoczyć nawet w PA) to jednak muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem animacji i zachowań. Zwierzak naprawdę zachowuje się jak pies - nie biegnie ślepo za nami, a wręcz przeciwnie, wybiega do przodu, kłusuje po pobliskich krzakach, siada i gapi się na nas, przynosi przedmioty z własnej inicjatywy. Chociaż czasem zdarza się, że po zadymie słyszysz jak dogmeat popiskuje że coś znalazł, a Ty nie masz pojęcia gdzie on w ogóle jest ^^Podobają mi się zwłaszcza animacje w walce - ludzkich przeciwników szarpie za nogę i przewraca, uniemożliwiając im strzelanie do Ciebie. Atakuje rzucając się i przewracając oponenta - jak ma mało hp/jest słaby to przegryza mu gardło i po starciu (inaczej po krótkiej szarpaninie zrzuca on z siebie psa). Muszę przyznać że wygląda to przyjemnie - o niebo lepiej niż w poprzednich Falloutach.
Poprawka o Power Armorach - jeszcze do tego nie doszło w mojej grze (fusion core'y są porozrzucane na tyle często, że na upartego mógłbym biegać w PA cały czas, no i trochę przesadziłem pisząc wcześniej o dwudziestu minutach - wydaje mi się, że to jednak trochę więcej) ale apparently gdy bateria się wyczerpie to PA dalej działa, po prostu nie można sprintować ani wykonywać silnych ataków w walce wręcz, plus zbroja porusza się dużo wolniej. Tak przynajmniej twierdził tooltip.
I odnośnie poczucia potęgi. Well. Owszem, Power Armor pozwala przetrwać bezproblemowo granat rzucony pod nogi (ogólnie postać jest dużo delikatniejsza niż w F3 i F:NV i bez zbroi coś takiego to z reguły instant death) to jednak... Odnosi uszkodzenia. Szybko. Zwłaszcza, że nawet durni raiderzy widząc Cię w PA wyciągają mołotowy i granaty i obrzucają Cię nimi. Oczywiście bez zbroi też to robią, ale zdaje mi się, że gdy jesteś w pancerzu to dostają na to priorytet. Jeden granat pod nogami wystarcza, żeby obniżyć wytrzymałość nóg zbroi z 50/50 do 33/50... A naprawianie jej wcale nie jest tanie. Wcale a wcale. W sumie powiedziałbym, że to bardziej naprawianie sprzętu może ograniczać wykorzystanie PA niż baterie.
W zasadzie z tego powodu gra zmusza nas do zbierania wszystkiego, co nie jest przyśrubowane do podłogi. Pamiętasz te walające się wszędzie puszki, wiatraczki, naczynia, tacki obiadowe, piły do kości i tak dalej w F3 i NV? Teraz będziesz szukać ich aktywnie, bo są dla Ciebie niezbędnym źródłem stali, aluminium, śrubek, sprężyn i tak dalej, których potrzebujesz nieprzerwanie do modyfikacji broni, upgrade'owania i naprawiania PA, rozbudowywania osiedli i tak dalej.
Anyway, podoba mi się system upgrade'owania zwykłych ciuchów. Zasadniczo wygląda to tak, że nosisz na sobie podstawową szmatę (vide np. jumpsuit z krypty, z którym do tej pory się nie rozstałem bo ma cenną ochronę przed promieniowaniem i odrobinę plusów do defensywy) a na to dopiero zakładasz pancerz - na każdą kończynę i tors osobno. W formie, hmm, ochraniaczy. Dlaczego mi się to tak bardzo podoba?
Bo postać odziana w "ochraniacze" metalowe wygląda dokładnie tak samo, jak w Metal Armorze z F1!
Plus oczywiście zarówno podstawowe szmaty, jak i wszystkie elementy "ochraniaczy" można osobno upgrade'ować... Damn. Ilość upgrade'ów sprawia, że naprawdę chodzisz i zbierasz wszystkie rzeczy typu "junk" - materiałów po prostu nigdy za wiele.
Hmm, co jeszcze chciałem napisać?
Gra jest lepszą strzelaniną niż F3 i F:NV. Po prostu dużo bardziej to dopracowano.
Gorzej. Jak na razie - 10 godzin na liczniku - stwierdzam, że jest lepszym Falloutem niż te dwa.
widzę dużo podobieństw do skyrima - dwa-trzy fajne ficzery zatopione w gównie
Strasznie przesadzasz. Powiem Ci tak. Jeśli NV sprawiło Ci radochę (a wiem, że tak) to tutaj też wyciągniesz dziesiątki godzin miodu. I tyle. O ile oczywiście nie będziesz oczekiwał od tej gry bycia bogiem wszystkich falloutów.