Nooo nie grałem, w sumie może powinienem - bo dzięki W1/W2 poznałem GoG.com dawno temu (dostałem kluczyki w prezencie, siłą rzeczy musiałem się zarejestrować). Z tego co mi wiadomo, ciachanko jest oczywiście na jednym z pierwszych planów, bo wiedźmak chędożyć musi - ale tutaj "wina" za taki stan rzeczy mocno się rozchodzi po kościach. Jakby nie było, Sapek też taki obraz bohatera stworzył. Nie wiem, czy Triss musiała koniecznie z tej okazji wylądować w Playboyu, no ale trudno. Podejrzewam, że w W3 Geraldo nie dostaje tytanowego pasa cnoty i będzie kontynuował swoje dzieło - ale kwestię tego, czy twórcy przegną, czy nie, pozostawimy osądowi po premierze. Mówię, tej serii się "upiekło" z racji dość jebliwego lore od autora. Ale Bioware... nie wiem, zalatuje na kilometr tanim trikiem i marketingowym ciosem poniżej pasa - dosłownym. O ile chłopaki z CDP mogą się rumienić i mówić pod nosem "tak, będzie jebanko *blush*" - o tyle ekipa Bioware chwali się, jakie to zróżnicowane (pod kątem stopnia i "typu" jebliwości) postacie i wybory (dotyczące dupcenia) stworzyła. Zobaczymy, jak będzie - Wiedźmin i tak wiele w tym nie zmieni, znając książki można się już czegoś spodziewać. To Bioware jest o krok od "press Y to FUCK" i maksymalnego ogołocenia idei erpegów, sprowadzonych do: "erpeg -> symulator życia, życie -> dupcing, erpeg -> gra, w której możesz pomachać
obydwoma mieczami". Wynikającego z żerowania na stereotypie gracza, dla którego popierdalanie w zbroi/skafandrze i mordowanie smoków/kosmosu jest w takim samym stopniu fantazją, co wylądowanie w łóżku z kobietą.
Zabij każdego smoka, wejdź w każdą dziurę!
Wiedźminowi dużo uchodzi, z racji tego, że jest adaptacją. I dobrze dla niego - grunt, żeby odbiorca nie czuł się naciągany.