No cóż, są różne sektory gospodanki. (2)
W jednych umiejętności pracownika są brane pod uwagę w bezpośrednim przełożeniu na zyski (mądra firma), w innych pracownik jest na tyle "zastępowalny" (<summon prof. Miodek, potrzebuję lepszego tłumaczenia angielskiego "expendable"), że przełożony chce mieć tylko święty spokój i fajne układy - albo nie widzą korelacji między skillem a wynikami finansowymi i dlatego tak postrzegają pracownika (Januszex Sp. z.o.o.), albo jest to taki sektor, gdzie naprawdę jest spore wysycenie, które w zestawieniu z powierzonymi zadaniami niewymagającymi wybitności jednostki (lub gdzie ta wybitność nie zwiększa tak zauważalnie opłacalności jej poszukiwania/opłacania należycie) czyni pracownika naprawdę wymienialnym trybikiem w maszynie (jebitne korporacje, najczęściej z kilkoma najwyższymi szczeblami zarządu obsadzonymi ludźmi z centrali w USA/Japonii/Korei/itp., tworzącymi szklany sufit).
No i jeszcze mamy takie sektory, gdzie wydajność pracy nie jest mierzona zyskami, a różnymi innymi klawymi kwantyfikatorami, które na dłuższą metę prowadzą do wypaczeń w funkcjonowaniu takich instytucji. Na przykład nauka w Polsce :^)
A ty w jakim typie firmy byłeś/jesteś, MoG?