Yyy... nie do końca chodziło mi o to. Raczej o to, czy skoro zaręczyny bez wielkich ceregieli, to czy wesele też w mądrzejszym stylu, czy jednak klasyczna jompa na której rodzina i znajomi muszą się razem bawić. Dużo rzeczy poszło do przodu i młodzi są młodzi, ale jak przychodzi do wesela to jednak nadal ulegają presji teścia Mirka czy babci Jadzi. NO BO JAK TO TAK.
A dlaczego takiego wesele jest niemądre?
Bez zbędnych ceremonii. Widzisz sens wydania grubych tysięcy, żeby pół rodziny, z którą widujesz się zazwyczaj na pogrzebach, pobawiło się przez jedną noc?
Jesteście zbyt pragmatyczni.
Gdzieś na wsi chodzi kombajn. Praży słońce. Wieje wiatr. Aż poczułem klimat żniw, choć do nich jeszcze trochę zostało. Nie mogę się doczekać, kiedy znów będę przemierzał skoszone pola lub będę zasuwał rowerem pośród przepięknych lipcowo-sierpniowych polnych scenerii. A potem tylko krok do schyłku lata, opadających liści i listopadowych deszczy.
No żniwa tuż, tuż... już się przygotowuje na lekki zapierdziel. Oby pogoda była łaskawa i żeby burze w tym tygodniu nie poniszczyły plonów.
Każdy powinien zrobić tak jak mu pasuje w szczególności, że to chyba bardzo osobiste święto.
I jak napisał Mog pamięta się na lata.
Zgadza się. A z tym pamiętaniem na lata to bywa czasem jak zmora. Wiecie dlaczego? Moja kuzynka miała wesele tydzień temu. Nie zostałem (na szczęście) zaproszony, tylko dziadki i rodzice. Ci drudzy akurat byli we Włoszech, więc nie mogli się stawić, byli natomiast Ci pierwsi. Mnie i bratu przyszło jechać po nich, jak impreza się skończy. Dziwne, bo telefon zadzwonił tak po godzinie pierwszej. No to się zebraliśmy i pojechaliśmy.
Przyjeżdżamy na miejsce, a tam kupa ludzi na dworze. Wszyscy się zbierają. Dziwna sprawa. Przybiega babcia z ciotką i zaczynają coś gadać, że ktoś zginął. Myślę sobie, że chyba o zaginięciu mówią i szukają kogoś czy coś. Jednak faktycznie dla kogoś było to ostatnie wesele. I nie, że zginął, ale został zamordowany. Wyobrażacie to sobie? Gościu wyrzucił swojego przyszłego szwagra przez barierkę w balkonie i te jak gruchnął o beton, to go złożyło w pół. Ponoć widok piekielny. Słyszałem później, że ofiara próbowała się zapierać, a morderca jeszcze złapał go za nogi, żeby tego dokonać. Masakra.
A. Miało być, co u mnie.
Chyba u każdego ;p