Polska jest tak przesiąknięta socjalizmem, że wszelkie zmiany należy realizować powoli. Oczywiście od ręki można wprowadzić możliwość wyboru - albo chcesz korzystać z NFZ, albo nie. Albo chcesz być w ZUSie, albo nie. Albo posyłasz dziecko do publicznej szkoły, albo do prywatnej i odliczasz to sobie od podatku. Takie coś nie uderza w tych, którzy oczekują tych usług ze strony państwa. Likwidacja NFZ lub państwowej oświaty powinna trwać jakiś czas, aby dać ludziom możliwość przyzwyczajenia się (choć szczerze wątpię, aby kiedykolwiek podstawówki wyrwały się z budżetówki). O ZUSie nie wspominam, bo to inna para kaloszy i się wcale nie zdziwię, jak kiedyś z dnia na dzień przestanie istnieć. Podobnie sprawa ma się w przypadku broni - stopniowo, co parę lat zrzucać kolejne ograniczenia i przyzwyczajać społeczeństwo, że broń palna nie gryzie.
Dobrze powiedziane. I tu dochodzimy do problemu demokracji w takim kraju jak nasz, gdzie partie skaczą sobie do gardeł na wszystkie możliwe sposoby. Otóż tu po prostu nie da się przeprowadzić planu rozciągniętego w czasie na 20 lat, bo średnio co 4-8 lat jest zmiana władzy (wątpię czy przy następnych wyborach Tusk się utrzyma na stołku, pewnie znowu wygra PiS albo, co GORSZA, SLD) i zmiana polityki o 180 stopni. Z samych powodów zawiściowo-ideologicznych odwraca się wszystko, co zrobili poprzednicy do góry nogami. Abstrahując już nawet od tego że większość tych skurwysynów troskę o państwo stawia na ostatnim miejscu. A ich reformy mają na celu populistyczne nabicie sobie głosów w myśl zasady "co mi tam że zadłużę ten kraj na kolejne kilkanaście punktów procentowych, skoro ludzie poczują chwilową ulgę i na mnie znowu zagłosują".
Nie mówiąc już o tym, że o ile spłacenie długów tego kraju w miarę sensownym czasie jest możliwe, to cięcia z tym związane oznaczałyby natychmiastowy spadek poparcia i wylecenie "winowajcy" z hukiem. Bo ludzie nie rozumieją, że inaczej się nie uda, zresztą nie brakowałoby "mężów opatrznościowych" widzących w tym własną szansę na hajs i podjudzających lud przeciwko jego "wrogom".
Zapomniałem wcześniej napisać o likwidacji kodeksu pracy - to, co kiedyś pisałem na SB.
Tak bronicie tego naszego kodeksu pracy, a faktem jest, że należy on do jednych z najgorszych na świecie - jedynie 3 kraje w Europie mają kodeks pracy który mniej chroni pracownika. Więc tak na dobrą sprawę to już jest niemal tak jakby go nie było, tylko oprócz tego wprowadzono jeszcze głupawą hipokryzję. Takie siedzenie okrakiem na palisadzie nigdy nie działa zbyt dobrze.
prędzej jemu pogrzeby i pomniki niż wyklętym bandytom. Zwłaszcza, że jeśli jego dorobek "ludobójczy" stara się usilnie zawyżyć do 200 osób, to ciekawi mnie jak ocenia się pewnego latającego kartofla który zabił ich 95 w mniej niż minutę.
Zasadniczo to jest to postać dyskusyjna. W cywilizowanym kraju gdy przychodzi do grzebania takiej postaci to nie robi się gównoburzy promującej ekstremalne rozwiązania, tylko chowa takich po cichu na jakimś ubocznym cmentarzu. Jego to i tak już nie obchodzi, a jego zwolennicy powinni być w tym kraju traktowani jak neonaziści w Niemczech. Czyli jak ryby, co głosu nie mają.
Ergo, nie ma sensu go wywalać bo wprowadzi to jeszcze więcej szkód niż pożytku, zwłaszcza że i tak jest obchodzony jak tylko można, z wciskaniem śmieciówek na czele.
Uwielbiam czasem tę Twoją logikę. "Nie działa, jest gówniany, ale nie ma co zmieniać, bo będzie gorzej" Nie. Trzeba to zmienić. Może niekoniecznie z niego rezygnować, ale na pewno niezbędna jest sensowna, logiczna reforma. Zrobiona przez ludzi, którzy nie będą celowo wprowadzać prawnych backdoorów za łapóweczki od korporacji. Bo skoro chroni Cię kodeks pracy który można łatwo obejść, to nic Cię nie chroni. To tylko iluzja.
B'sides, widzieć jak wygląda w tym kraju prywatna edukacja której nikt nie kontroluje i domagać się by tę patologię jeszcze rozszerzać, brilliant.
Ja zasadniczo jestem zwolennikiem prywatyzacji, ale nie na "hura, róbta co chceta", tylko kontrolowanej. Przez wyznaczone przez państwo standardy i wydawanie pozwoleń instytucjom spełniającym te standardy. Wtedy dopiero od standardu w górę mogłaby zachodzić konkurencja. Plus kontrole na zasadzie sanepidowskich, tylko bez tego gównianego prawa które pozwala na coś takiego:
Turas w Szczecinie prowadzi hurtownię sprzedającą spożywkę do kebabów. Połowa województwa u niego kupuje. I wylazło ostatnio, że on nawet nie ma chłodni, a mięso kupuje z odrzutów z zachodu, nierzadko przeterminowane o kilka lat, po czym zmienia tylko nalepkę i wysyła dalej. Jego pracownicy (którzy nasłali na niego sanepid) zeznali, że ich praca polegała np. na otwieraniu kubłów z jogurtem, zdzieraniu pleśni, przebijaniu daty ważności i naklejaniu nowej etykietki.
Gościu dostał od Sanepidu 500zł mandat. Przy obrocie miesięcznym sięgającym półtora miliona. I sobie turek działa dalej w najlepsze, trując ludzi gdzie popadnie.
a potem marudźmy, że mamy 210 miejsce w dzietności na 220 krajów i w ogóle wina tuska.
Zasadniczo to większym problemem niż dzietność jest masowy exodus młodych ludzi. Te dwie rzeczy wzięte do kupy sprawiają, że jakby to podliczyć, to tempo "zmniejszania się" narodu osiąga ekstremalne wartości.
To się bezpośrednio przekłada na państwo we wszystkich dziedzinach życia. Oczywistym jest, że utrzymanie budżetu na tym samym poziomie przy gwałtownie malejącej populacji wymaga nakładania coraz większych ciężarów na indywidualnych ludzi. Co się przekłada na rosnącą biedę w społeczeństwie i jeszcze gwałtowniejszą ucieczkę z kraju. Błędne koło, temu trzeba zaradzić i to szybko.
Chciałbym zauważyć, że zjawisko cały czas przyśpiesza, zaczęło się za rządów PiSu i do tej pory nikt z tym nic nie zrobił. Tusk sobie cośtam kiedyś w wywiadzie pojęczał w stylu "blabla, jesteście chujowi, zaakceptujcie swój los bo lepiej nie będzie"
Generalnie Polska ma taki problem, że u nas NIGDY nie wykształcił się jeden z podstawowych filarów(przynajmniej wg. Fergusona) wolnorynkowej gospodanki, czyli właśnie etyka pracy. Ani ze strony pracodawców, ani pracowników. W efekcie gdyby od tak wyjebać wszystkie regulacje, to mielibyśmy kompletną i bezmyślną anarchię, gdzie jedynym priorytetem wszystkich byłoby wyruchanie drugiej strony najbardziej jak to możliwe.
generalnie to się mylisz. Etyka pracy była, i to wysoko rozwinięta. To komunizm ją zniszczył. Bo żyło się ciężko i było powszechne przeświadczenie, że władza jest naszym wrogiem, ergo okradając ją i torpedując jej wysiłki robimy coś dobrego. To przeświadczenie przetrwało zmiany ustrojowe i do dzisiaj ma się dobrze, ba, rozciągnęło się na wszystkie klasy społeczne zwykle budzące niechęć szarych mas, takie jak właśnie m.in. przedsiębiorcy.
Ten problem dotyka wszystkich państw starego bloku komunistycznego.