Dobrze, że rdzeń dyskusji się zachował, dzięki zacytowaniu przez Arima:
Na większość moich postów jest jakiś hejt itp. Nie wiem o co chodzi, ale robi się pomału toksycznie na tym forum.
1. do funkcjonującego normalnie organizmu przenika popierdolone żyjątko, potencjalnie patogen
2. organizm próbuje pozbyć się patogenu, zwanego dalej fagotem
3. fagot (OP) jest konsekwentnie atakowany przez fagocyty
4. fagot nie ma pojęcia, co się dzieje
5. fagot nie uważał na biologii i nie ma pojęcia o układzie immunologicznym, który właśnie tak działa
Wersja na wypadek dysfunkcji naukowo-przyrodniczej:
bo w zasadzie pomimo całej tony pierdolenia nikt nie ma nadal bladego pojęcia, czy jesteś w czymkolwiek dobry/wyspecjalizowany/wyedukowany oprócz intensywnego użytkowania dóbr konsumenckich, co forsujesz przy każdej okazji
Jesteś cudakiem, bo trafiasz (przypadkiem, ale to inna historia) do grona ludzi, którzy albo już zdążyli się wychować, albo mimo wszystko starają się wyjść na ludzi. Jesteś cudakiem wśród nich, bo jesteś ewidentnie niewychowany - co nie byłoby w ogóle tematem
jakiejkolwiek dyskusji, gdybyś nie dawał temu świadectwa na każdym kroku. Zakładając choćby kilkakrotnie tematy w stylu "zróbcie/znajdźcie coś za mnie, bo mi się nie chce, mam takie i takie ścisłe wymagania - do roboty", które są wszystkie do wyjebania poza działem Pomoc Techniczna (gdzie przynajmniej merytorycznie przynależą, ale z tonem wypowiedzi i tak mogą wykurwiać w kosmichron). Jak możesz się jeszcze dziwić, że nie jesteś bombardowany oznakami sympatii? Zwłaszcza, że jesteś jednym z wielu wyznawców binarnej filozofii, wg której dzielisz podświadomie (może kiedyś się jorgniesz, mimo wszystko) ludzi na dwie grupy: materiał do kółek wzajemnej adoracji i hejterzy (iks de, koniecznie). Jak ktoś nie wpada do pierwszej, to wpada do drugiej (jak ktoś się z tobą nie zgadza w 100% to hehehejter, a jak się zgadza nawet w 80%, to nikt nie ma najmniejszej ochoty przyznać takiemu pretensjonalnemu pierdolcowi choćby grama racji, błyskawicznie tracąc cierpliwość do uprzejmości i tłumaczenia sobie czegokolwiek nawzajem, ergo -> wpada do wora z hehehehehejterami). I wszystko napędza się samo, moment później padają słowa-gimbowytrychy (ból dupy / gównoburza) i smród gotowy, endżoj twoje spierdolenie.
Więc - do czego zmierzamy? Że właśnie przez takich binarnych pierdolców coraz trudniej egzystować w społeczeństwie bez rzygania z obrzydzenia co moment? Że nie ma znaczenia, czy nazwiesz kogoś cebulakiem polaczkiem z bólem dupy i ustawiając się po przeciwnej stronie będziesz pozował na jego zupełne przeciwieństwo, bo z matematycznego punktu widzenia stajesz się tym samym gównem, ale ze znakiem minus? Wartość ta sama, tylko znak przeciwny, łapiesz? Liczba "gówno" i "-(gówno)"?
*nie-do-końca-płynne przejście ze szczegółu do ogółu*
Zmierzamy do tego, że mało kto zwraca na to uwagę i wszędzie można się natknąć na to binarne zachowanie, co już robi się nudne do porzygu. NIKT nie zadaje sobie pytań "Czy skoro uważam się za zupełne zaprzeczenie osoby/grupy, którą obrałem sobie za cel do zantagonizowania, to czy różnice między mną a nim(i) nie są trywialne i banalne do granic możliwości? Skoro jestem odbiciem lustrzanym debila, bo takim postanowiłem się uczynić i za takiego się uważam, to czy nie czyni mnie to dokładnie tym samym debilem, tylko z pozamienianymi lewo/prawo?" - a chyba powinien. Co dalej - cząstki i antycząstki anihilują się, więc ostatecznie zmierzamy do tego, że jeśli WSZYSCY dobiorą się w pary x/-x, to ostatecznie wszyscy się nawzajem rozpierdolą i zostanie po nich tylko ciepły, kosmiczny pierd, rozprzestrzeniający się równomiernie w nieskończonej próżni.
Pierd o energii bliskiej iloczynowi masy zanihilowanych wzajemnie pierdolców i prędkości światła do kwadratu. Tak działa fizyka. I rest my case.