Mimo że od przewrotu w Królestwie minęło już pięć i pół roku (kiedy to zleciało?), a od mojego odejścia z niego i jego późniejszego upadku - a w konsekwencji faktycznej śmierci ŚP - ponad trzy, wchodzę tu jeszcze raz na jakiś czas. Po części po to, żeby zobaczyć, co tu jeszcze piszecie, ale w głównej mierze ze zwykłego sentymentu, który chyba nie pozwala mi odciąć się od tej strony raz na zawsze. Mimo że spośród wszystkich osób, jakie tutaj poznałem, nie zawiodłem się chyba tylko na dwóch, mam sporo dobrych wspomnień związanych z ŚP i jest to nadal najmilej kojarzone przeze mnie miejsce w Internecie.
Wiem, że powinienem dać sobie spokój i tego nie robić, bo niezależnie od wszystkiego wyjdę na niedojrzałego frustrata, ale piszę głównie dlatego, że chciałem wam podziękować za Absynt. Zupełnym przypadkiem, wiedziony zwykłą ciekawością, z siedmioletnim poślizgiem przeczytałem, co tam pisaliście i dawno nie byłem w tak dobrym humorze. Jak pewnie niektórzy z was pamiętają, w tamtym czasie nie zalogowałem się tam ani razu, bo nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Być może to był błąd, być może powinienem był się tam regularnie udzielać, poodpierać oskarżenia i mimo to nadal mieć czyste sumienie. Przynajmniej zanim GuRt usunął moje konto. Nie chciało mi się rzecz jasna przeglądać wszystkiego, ale z perspektywy czasu śmiesznie się czyta wasze podsycone nadzieją wielkie plany, zwłaszcza pojedyncze propozycje jebania "Gothica" od samego początku, bo kto dzisiaj wie, czym jest "Gothic" (te kickstarterowe produkcje, na których chcieliście oprzeć stronę, biły go za to popularnością i wypierdoliły portal w kosmos) albo rozszerzenia Kapituł do trzech osób, bo planujecie przecież znaczne rozszerzenie portalu. Do tego sugestie, że moje zachowanie było irracjonalne, doprawione zarzutami, że byłem w tej "chujowszej" części moderacji i jestem "nie do odratowania", a przy tym nie chciałem odchodzić z GS-u, bo naiwnie wierzyłem, że będzie istniał w nieskończoność. Ile czasu efektywnie istnieliście wy? Półtora roku? Jak wam w ogóle poszło założenie własnego portalu, a później bloga?
Najbardziej rozbawiło mnie jednak stwierdzenie przez zimaka, że to, że nie tworzyłem z nim jednej całości i nie popierałem jego zdania w sprawie spełnienia woli swoich "podwładnych", jest już "ekstremalnym absurdem" - ciekawe, jak by zareagował, gdybym napisał mu dokładnie to samo, ale w kontekście mojej postawy. Poza tym "kurewsko dziwiło go to, że nadal siedziałem w tej bandzie mającej od jakiegoś czasu nadnaturalnie złą renomę i próbowałem jej jeszcze w jakimś stopniu bronić, zamiast jebnąć drzwiami wyjściowymi od ich gmachu i mieć spokój", mimo że w niespokojnych wtedy czasach byłem jedynym pomostem między administracją a kapitułami, co zresztą wykorzystywałem, między innymi broniąc Sturma (który również olał Absynt) przed banem. Nazwał też szaleństwem to, że "siedziałem okrakiem na płocie" (jak to barwnie ujął), bo w ŚP byłem głową zakonu, a w moderacji tylko szeregowcem Dona mózgostolca. Cóż, zważywszy na to, jak zakończyła się w praktyce dwa lata później moja przygoda z Królestwem, wychodzi na to, że byłem tylko szeregowym Senta mózgostolca. :) Błędem było pewnie niezażądanie przeze mnie admina zaraz po przeniesieniu się tutaj (chyba że mi go proponowano, niestety już szczerze nie pamiętam), tylko dlatego, że sądziłem, że się nie znam na technikaliach albo że uznałem to za kolaborację. Kto wie, może ze względu na to, co pisaliście o mnie na ukrytym forum, pozbycie się mnie planowaliście od dłuższego czasu. Nie widziałem podobno żadnej winy administracji ani tego, że fanklub powiązany z serią gier bez przyszłości wymiera, no to tchnęliście w niego życie, gz. A biorąc pod uwagę, że jak się w międzyczasie dowiedziałem, zimak jako MO konspirował w celu obalenia mnie, wychodzi na to, że o nim również miałem kiedyś lepsze zdanie niż powinienem.
Nie pamiętam rzecz jasna wszystkiego, co sam w tamtym okresie napisałem, w przeciwieństwie do Senta nie mam też na nikogo haków, bo nie zrobiłem sobie archiwum TN, FUK ani Black Hole'a (czego teraz w sumie żałuję, poczytałbym sobie o starych dziejach), więc możliwe, że jest coś, za co powinienem się dzisiaj wstydzić - w ogóle się z tym nie kłócę. Nie mam jak bronić wszystkich swoich dawnych stanowisk, a niektórych pewnie nawet bym nie chciał. Byłem wtedy bardzo młody, a czasami krzywo patrzę nawet na swoje wypowiedzi sprzed zaledwie paru lat, pod sporą częścią z nich bym się dzisiaj nie podpisał. Nie ukrywam zresztą, że z perspektywy czasu dostrzegam swoje błędy i dziś sporo rzeczy zrobiłbym inaczej, prawdopodobnie sam bym na przykład abdykował w co najmniej dwóch okolicznościach i nie musiałby mnie nikt siłą usuwać ze stanowiska. Być może exodus (choć na pewno nie taki, do jakiego doszło) był faktycznie jedynym wyjściem i ja tego nie widziałem, a przy tym zmarnowałem szansę na to, żeby wpłynąć na jego kształt (choć rzadko kiedy będąc w Kapitule odnosiłem wrażenie, że mistrzowie z innych zakonów w ogóle liczą się z moim zdaniem). Byłbym też znacznie bardziej stanowczy, bo chyba byłem za miękki na Kapitułę - co jest dość zabawne, gdy przypomni się sobie, jak wiele osób obawiało się z mojej strony zamordyzmu. Niewykluczone, że w związku z tym w ogóle nie doszłoby do puczu i nadal bym tu z wami był. Chociaż satysfakcja z tego, że Łowca zamiast być zbawcą zakonu go zarżnął, a na koniec jeszcze poprztykał się z Sentem, do którego wcześniej poszedł na skargę, to jedyna dobra rzecz, która z tego dla mnie wynikła. Niesamowita sprawa, że obalono nas, żeby cały zakon poza nami (czyli jakieś cztery aktywne osoby) nie poszedł sobie w cholerę, a po jakimś czasie i tak sobie poszedł, choć dostał, czego chciał. Może to zawistne, ale niestety jestem zbudowany z nienawiści, czyż nie?
To chyba tyle. Nie spodziewam się, że po takim czasie i w obecnym kształcie forum nie będziecie mieć na to wyjebane, zwłaszcza że większości zainteresowanych już tutaj nawet nie ma (żałuję, że nie trafiłem na Absynt chociaż te trzy lata temu), sam wbrew pozorom raczej nie żywię do nikogo wielkiej urazy, rany dawno się zagoiły. Wbrew temu, co mógłby sobie pomyśleć na przykład GuRt, który już tak się raz w podobnej sytuacji zachował, ten przydługi i pełen wyrzutów post na wymarłym forum o grach nie oznacza, że jestem jakimś szaleńcem, który po tylu latach wciąż ma pianę na ustach albo któremu jakoś szczególnie zależy na pokazaniu wam, że miał rację, że się wam nie uda. Przyszedłem sobie po prostu powspominać. Szkoda tylko, że została nam głównie pamięć o kłótniach i pewnie między innymi dlatego po tym miejscu zostały już tylko wspomnienia.