Wczoraj Internetem wstrząsnęła wiadomość, że "od stycznia 2017 roku w życie wchodzi ustawa przegłosowana w 2010 roku, przez którą znikną ulgi studenckie 51% na przejazdy komunikacją". Nie wnikam w to, czy to prawda (podobno z treści ustawy wynika, że nie bardzo; niektórzy twierdzą też, że to zwykły trolling), ale w dyskusjach na ten temat można zauważyć interesujący dysonans poznawczy: kuce marudzą, że "lewaki chcą wszędzie ulg i tylko okradają podatników, roszczeniowe polskie śmieci o mentalności socjalistycznego niewolnika" i że "powinni płacić jak wszyscy inni ludzie". :)