Diego po raz kolejny spojrzał niechętnie na Soorena, po czym podrapał się po brodzie i oparł o rosnące przy zawalonej kopalni drzewo.
- Masz bardzo ograniczoną wyobraźnię. Kombinuj. Możecie się na niego rzucić w kilku, z różnych stron, jak już sobie jakąś broń znajdziecie. Albo spróbujcie go wymanewrować.
Mężczyzna był wielce zadumiany postawą Soorena. Facet dopiero co tu wylądował, nic nie wie o tym miejscu i najwyraźniej jest zwyczajnym, tępym osiłkiem, a mimo to ma czelność pyskować jedynej osobie, która jest wystarczająco miła, by coś mu wytłumaczyć. Miał tylko nadzieję, że świeżak w całej swojej nerwowej naturze może być przydatny dla obozu. Na przykład jako agent-samobójca.
- Zdziwiłbyś się, co można zdziałać starym kilofem, jeśli dobrze się podejdzie przeciwnika. W kolonii, jeśli nie umiesz dobrze kombinować, to nie żyjesz zbyt długo.
Alvaro nie zdołał dostrzec żadnych bezpańskich mieczy leżących dookoła. Jedyne, co mogło służyć tutaj za broń, to kilof wbity między skały lub pokaźnych rozmiarów kij, najwyraźniej do niedawna będący gałęzią na drzewie, o które opierał się teraz zniesmaczony Diego. Przez głowę przeszła mu jednak myśl, że coś można by znaleźć w znajdującej się nieopodal, starej skrzyni, albo po drugiej stronie przepaści, za drewnianym mostem zawieszonym ponad drogą wiodącą w dół góry.