Marynarka? Właśnie planowałem kupić coś co pasuje do jeansów. Jakie sklepy polecasz Damiano? Byle by nie szaleć z cenami.
Mam takie powiedzenie (nie autorskie, zaczerpnięte) - "to było w czasach, kiedy do marynarki zakładałem dżinsy".
Nie mówię, że nie, ale po latach doszedłem do wniosku, że to niezbyt udane połączenie. Jednak nadal tak chodziłem, bo cierpiałem na deficyt nieformalnych spodni materiałowych. Aż w końcu odkryłem chinosy.
Polscy blogerzy, który piszą nt. męskiej elegancji też się tak po dżinsowemu noszą. Z Wintydżem na czele. To po prostu kwestia gustu.
Jeśli chcesz na dłużej zostać przy marynarkach, to wiedz, że czeka Cię długa droga i zmiany fasonów oraz kolorów. Ale też niewykluczone, że od razu trafisz na "tą jedyną". Niemniej, nie nastawiaj się na to, że wejdziesz do pierwszego sklepu, przymierzysz, dokonasz zakupu i wyjdziesz.
Najlepiej też jakbyś miał kogoś szczerego, kto Ci od razu powie, że wyglądasz ciulowo. Ale odradzam kobiety. Mają one mgliste pojęcie o męskiej elegancji.
Marynarka nie może być za duża, bo równie dobrze możesz kupić ponczo. Nie może być za mała, bo będziesz wyglądał śmiesznie. Musi być dopasowana, a przede wszystkim mieć rękawy odpowiedniej długości, bo to się w oczy rzuca (jednakże na długość nie ma reguły, bo to też zależy od tego ile np. spędzasz w niej czasu w pozycji siedzącej). Do dżinsów dobrze by było poszukać czegoś o niezbyt gładkiej fakturze - jakaś szorstka wełna, sztruks, na lato dobry będzie len (choć drogi).
Kolory stonowane - najbezpieczniejsze na początek, ale i na później również. Uniwersalny to granat i grafit.
Uciekaj jak najdalej od przeszyć takich jak poniższe. W tym to wstydziłbym się pokazać nawet na odpuście. Łaty na łokciach zaliczają się do klasyki (rodowód myśliwski). Ale osobiście nie przepadam za nimi. Generalnie jak najprostsza konstrukcja i kolorystyka.
Do marynarki obowiązkowo koszula wpuszczona w spodnie. Koszulki lub inne cuda noszą tylko pedały i nastolatkowie.
Pamiętaj o tym, aby czytać składy na metkach, chyba, że lubisz wydawać pieniądze na kawałki plastiku. Zero poliestru! Tylko naturalne materiały. Tym sposobem możesz osobiście zbojkotować producentów, którzy żądają zbyt wiele pieniędzy za sztuczne tkaniny.
Oczywiście są pewne wyjątki, ale o tym później.
Co do sklepów, to niestety Ci nie doradzę. Obstawiam, że na początek Bytom i Vistula średnio Cię interesują. Pozwiedzaj centra handlowe, bo o tej porze są spore obniżki, np. Wólczanka ma ekstra koszule za dobrą cenę.
Sklepy mają po kilka rozmiarów, dużo kolorów, zawsze się coś znajdzie, ale...
Zaglądaj do lumpków! Ale tylko tych handlujących ciuchami z Anglii. Jak będziesz widział, że co druga marynarka na metce na "made in Germany", to możesz opuścić obiekt - marynarki od sąsiadów są duże, ciężkie, toporne i w nieciekawych kolorach. Jedną ze swoich aktualnie ulubionych marynarek dorwałem właśnie w lumpku z odzieżą angielską. Marks & Spencer, delikatna kratka i moje ulubione trzy guziki. Jednak jest zrobiona tylko w 44% z wełny, ale to jest właśnie ten wyjątek o którym pisałem wcześniej - jej koszt to ok. 20 PLN, pralnia bodajże 11 PLN i za niewiele ponad trzydzieści złotych mam marynarkę wprawdzie w połowie poliestrową, ale w rewelacyjnym fasonie. Również w lumpku trafiłem na marynarkę wykonaną w 57% z drogiej wełny dziewiczej.
Wadą takich sklepów jest to, że marnujesz tam dużo czasu, bo ja najczęściej wychodziłem z niczym. To co mam w szafie z lumpków to perełki. Perełki, które oczywiście pasowały na mnie, bo z powodu zbyt małego rozmiaru musiałem odwiesić naprawdę piękną wełnianą marynarkę w granatową kratę lub też - czego najbardziej żałuję - marynarkę z oryginalnego Harris Tweedu, bardzo drogiego materiału. No cóż, nie mogłem tej eSki zapiąć na klacie.
Rozpisałem się, ale w marynarkach chodzę już sporo czasu i to co przekazałem to jedynie wierzchołek góry lodowej. Jednak nie chciałem juz przynudzać. Gdybyś miał jeszcze jakieś pytania to śmiało!
I na koniec naucz się raz na całe życie, żebym się powiem za Ciebie wstydzić nie musiał (bo zakładam, że zapinanie odpowiednich guzików masz ogarnięte):
Damiano AD 2016:
Hahahaha rozwaliłeś system
Takie cytrynowe spodnie to dla mnie nadal zbyt wielki hardkor. A brak skarpetek wywołuje tylko zniesmaczenie.
Torba za duża, kojarzy się z damską (nie tylko facetom - kobiety również uważają, że faceci noszą teraz męskie torby o fasonach przypominających te kobiece).
A obuwia nie komentuję - po prostu nie przepadam za mokasynami i tyle. Może gdybym mieszkał nad Morzem Śródziemnym to miałbym co do nich inne zdanie.
To nieświadomie ci się zdarzało? Lunatykowałeś?
Widzę, że z Ciebie nadal taki "śmieszek poza kontrolo".
W latach dziewięćdziesiątych krawaty sprzedawano z poszetkami z tego samego materiału. Były one na kawałku tektury - wystarczyło włożyć do brustaszy i elegant gotowy. O ile dobrze pamiętam, to podczas Pierwszej Komunii Świętej również miałem poszetkę.
Wczoraj to nawet sprzedawczyni się ze mną zgodziła, że moda na poszetki dyktuje ceny. I w efekcie tego mamy taką sytuację, że jedwabny krawat - znacznie wiekszy i o bardziej złożonej konstrukcji kosztuje 120 PLN (uśredniam), a kawałek obszytego materiału zwanego "poszetką"... 100 PLN.