Temat ogólny do rozważań o serii.
Zapraszam do przedstawiania swoich rankingów najlepszych filmów o Bondzie.
No, Gorzałka. Podejdź no do płota. Podejdź, bo i ja podchodzę.
Nie popuszczę tego tematu.
zaraz wleci znawca Damiano, któremu się Skyfall podobał
"Skyfall" nareszcie zaprowadziło serię na wcześniejsze, prawidłowe tory, a Ty niepotrzebnie marudzisz. Dwie wcześniejsze części nazwałbym "filmami o Bondzie", a nie "filmami z serii o Bondzie". Bo przekreślenie wcześniejszego dorobku było naprawdę kiepskim posunięciem.
Ponadto nakręcono dwa jubileuszowe Bondy z nawiązaniami do starszych części i o ile w "Śmierć nadejdzie jutro" średnio im to wyszło, to w "Skyfall" się udało.
I właśnie za te dwie kwestie lubię "Skyfall". Dał mi on nadzieje na to, że seria wróci w glorii i chwale. Zwłaszcza ucieszyłem się w ostatniej scenie, gdy sekretarka przedstawiła się jako Moneypenny, a nowy M był facetem. Nie mam nic do roli Judi Dench, ale w starszych filmach M miał twardą, męską rękę, którą Bond darzył szacunkiem. Kobieta M była dla niego bardziej partnerem w robocie niż szefem.
Oczywiście można się przyczepić do tego, że Moneypenny jest czarna, a Q to młody szczyl. Ale to mało istotne szczegóły. Ponadto umówmy się - na hasło "Q", większość fanów po wsze czasy będzie miała przed oczami Desmonda Llewelyna.
Zakończę śmiesznym akcentem - zawsze bawiło mnie czytanie komentarzy do "Casino Royale" i "Quantum of Solace" na Filmwebie. Wielu ludzi twierdzi, że to są prawdziwe i dobre filmy o Bondzie.
Logika powala - powstało dwadzieścia jeden filmów o niezniszczalnym Bondzie, który miał pod ręką wiele zabawek i nadle okazuje się, że to dwa filmy, gdzie jest inaczej, wyznaczają kanon. :D