...ale coś wam nie pozwala.
Zacznę od siebie:
Deus Ex - absolutny numer jeden w kategorii "ta gra ma wszystko, za co mógłbym ją kochać, a i tak jej nienawidzę". Cyberpunk, eksploracja, wiele sposobów rozwiązywania problemów... Szkoda, że gameplay jest dla mnie niestrawny do tego stopnia, że po prostu nie mogę się cieszyć resztą. Zacznijmy od tego, że sposobów gry jest wiele, ale wszystkie łączy ta sama powtarzalność i toporna mechanika. Patrząc na to, że dwa lata wcześniej wyszedł Thief, skradanie w DE jest po prostu żałosne. To samo ze strzelaniem które właściwie nie różni się od System Shocka 2, tylko 6 lat później.
Na dodatek zastanówmy się, czy rzeczywiście jest tyle sposobów na rozwiązywanie problemów - misje można przechodzić na wiele sposobów, ale tak naprawdę ten cichy pod wieloma względami jest lepiej punktowany. Niby jest jeszcze lethal vs. non-lethal, ale znowu - co z ciebie za superagent, jeśli dostajesz sugestię "dobrze by było, gdybyś przyprowadził go żywym", a ty nie jesteś w stanie tego zrobić?
Strasznie nie lubię tego mówić, ale mam wrażenie, że po prostu "tech wasn't there". To był za duży projekt jak na 2000 rok. Dlatego o wiele lepiej bawiłem się przy Human Revolution, któremu można było wybaczyć uproszczenia, bo to co zostawili przynajmniej działało jak trzeba. Mimo tego ciesze się, że DE powstał kiedy powstał, bo to był ważny tytuł dla całej branży. Tylko jak wszystkie prototypy(którym był pod wieloma względami), jest pomysłowy, ale niezbyt funkcjonalny.
Half-Life 2 - tutaj po prostu nigdy nie byłem w stanie się zmusić, żeby obchodziła mnie fabuła i postaci. Nigdy nie kochałem się w Alyx, Eli też mnie nie obchodził, a G-Man jest ciekawy, ale z jego paplania nic nie wynika, bo gra ma syndrom Mass Effecta, czyli "spokojnie, wszystko w trójce". Do tego nie mam syndromu mesjasza(w przeciwieństwie do tego, co kilka Beliarowców twierdzi) i nie potrafię się utożsamić z Freemanem.
A kiedy zabrać fabułę, to czy ta gra naprawdę jest lepsza od jedynki? Wolę klimat oryginału z normalnym człowiekiem próbującym się wydostać z zainfekowanego kosmicznym horrorem kompleksu badawczego, niż dwójkę z jej strzelaniem do neo-faszystów i oskryptowanymi "setpisami".
Rome: Total War - co prawda jestem zdeklarowanym fanem Hannibala, ale oprócz tego moja wiedza z okresu rzymskiego nie jest na tyle duża, by emocjonować się podbijaniem państw, które ledwo kojarzę z nazwy. Wolę wcześniejszą starożytność.
Super Meat Boy - gameplay jest naprawdę solidny, ale setting czy fabuła nie są na tyle interesujące, by zatrzymać mnie przy tej grze dłużej niż tyle co spędziłbym np. przy flashówce.
Europa Universalis - bo mam jeszcze jakąś namiastkę życia.
To tyle z mojej strony.
I've got a feeling it's gonna be a good one.